N.

W swoich opowiadaniach “sensual stories” wielokrotnie piszesz o nagości, ale najczęściej jednak w kontekście seksualnym. Czym w takim razie jest dla Ciebie nagość?

Może najpierw opowiem dlaczego piszę w kontekście seksualnym, gdyż tutaj należy dojść do źródła mojej nagości. Do źródła pełnego chęci i potrzeb, do którego sama dochodzę każdego dnia. Moja nagość w każdym kontekście, zarówno tym seksualnym jak i totalnie naturalnym, objawiła mi się dość nagle i była powiązana z moją decyzją o rozstaniu z wieloletnim partnerem, a także zrzuceniu z siebie pancerza kobiety doskonałej na wszystkich możliwych polach. Któregoś dnia, nastąpił moim życiu moment  przebudzenia zarówno kobiecego ciała jak i świadomości. Czułam, że siłą rzeczy wpadłam w rolę żony i matki, a tam nie było już miejsca na mnie. Moje życie ograniczało się do tego, że starałam się spełnić w roli mamy, żony i bizneswoman, bo prowadziłam swój pełen pasji biznes, który niedawno zamknęłam. Te dwa odejścia od dotychczasowych głównych filarów mojego życia, spowodowały, że mogłam odnaleźć czas dla siebie, by siebie posłuchać, sobie się przyjrzeć i na nowo się pokochać. Jeszcze niedawno moja nagość była dla mnie za ścianą, gdyż po odstawieniu swojej córeczki od piersi, musiałam je przed nią ukrywać. Te piersi długo pełniły rolę tylko i wyłącznie karmienia, więc nawet nie chciałam, aby były dotykane w kontekście seksualnym. One były wyłącznie dla mojego dziecka. Gdy podjęłam decyzję o tym, że zmieniam swoje życie, że chcę inaczej, że muszę wrócić do siebie... nagle nastąpił w mojej głowie wielki boom. Wszystkie ściany runęły, zarówno te w głowie jak w ciele, a nagość po prostu sama zaczęła się wydarzać. Jedno z pierwszych opowiadań jest o tym jak N. zostaje sama w domu. Było upalne lato, N. zakłada obcasy, których dawno nie widziała, bo nosiła wyłącznie wygodnie ubrana, żeby móc zająć się dziećmi, domem, zakupami i pracą... I nagle zakłada  czarne, aksamitne szpilki i zaczyna przechadzać się nago po mieszkaniu. Obserwuje swoje ciało, które się zmieniło przez dwie ciąże i porody, przez brak czasu tylko dla niego. Na ciało, na które nie patrzyła w kontekście seksualnym, tylko najpierw jak na naturalny inkubator, potem w kontekście matki, czyli kobiety, która wszystko ogarnia, która dziecko nosi, przytula, koi, karmi, usypia na rękach, ale absolutnie nie w kontekście żony w łóżku.


Tak jakby to nie było Twoje ciało.

Właśnie! To było ciało i umysł matki, i wtedy wydawało mi się, że to było okej. Ale nie udało mi się nigdy połączyć tych dwóch ról, czyli kobiety „idealnej”, o której wszyscy marzą – kobiety, która jest świetną, czułą i kochaną mamą, a potem w łóżku jest ognistą kochanką. I to nie o to chodzi, że kompletnie nie miałam ochoty na seks, ale w którymś momencie ona bardzo się zmniejszyła. Moje potrzeby prawie zanikły, nawet miałam podejrzenia, że stałam się aseksualna, co się wydaje teraz tak strasznie śmieszne, gdyż jednak tak nie jest i się cieszę, że nie musiałam tego terapeutyzować. Odetchnęłam z ulgą. Ale naprawdę były tak długie momenty, że dziwię się, że mój mąż wtedy ze mną wytrzymał. Nie chciałam nawet żeby mnie dotykał. Nie miałam takiej potrzeby. Ale też w związku z karmieniem dziecka w organizmie są wytwarzane konkretne hormony dające uczucie błogości i zadowolenia. To one zastępowały mi mój popęd seksualny. Miałam zaspokojoną bliskość z moimi dziećmi, więc nie potrzebowałam jej w łóżku z partnerem. W łóżku potrzebowałam odpocząć, wyspać się przez ciągły deficyt snu, przemęczenie, wstawanie do dziecka, nocne karmienie. Siłą rzeczy to powodowało zmęczenie, więc nie było już dla mnie takiej szansy, że po tym wszystkim będę chciała się kochać i to ogniście. Wracając więc do pierwszego pytania, gdzie uważam, że to wszystko jest jedną wielką odpowiedzią, bo widać jasno, że ten mechanizm ruszył lawinowo - musiałam zacząć pisać w kontekście seksualnym, gdyż to była celebracja mojego przebudzenia, z którego nadal bardzo się cieszę. Dlatego też nagość zaczęła być głównym tematem mojego konta, chociaż jest też wabikiem dla wielu osób, by mnie oceniać i niekiedy mocno krytykować czy wyzywać od najgorszych. Konto nina_lifeback to sensualne historie o powrocie do siebie, do swojego ciała i umysłu, a także tym samym do serca. Opowieści są często o seksie, ale właśnie dlatego, że ten seks do mnie wrócił, a raczej ja sobie na niego pozwoliłam. Ale potrzebowałam na to sporo czasu i pracy nad sobą, przyzwolenia sobie w głowie. Obserwowałam siebie i próbowałam zrozumieć zachodzące zmiany pisząc o nich na bieżąco jedno, dwa, a czasem nawet trzy teksty dziennie. Moja głowa wracała do różnych historii z przeszłości, do tych które znałam i za którymi tęskniłam oraz do marzeń i fantazji.

Czyli Twoja nagość była wcześniej naturalna, a stała się seksualna? Bo wydaje mi się, że zazwyczaj jest właśnie odwrotnie. Jak jest teraz, a jak było kiedyś?

Chyba łatwiej mi będzie zacząć od początku dlatego, że nie da się ukryć, że te wzorce są z domu, z dzieciństwa. U mnie w domu nagość była bardzo naturalna, mama chodziła rozebrana i to było O.K.  Nie musiała mnie tego uczyć czy mi tego tłumaczyć. Nigdy nie powiedziała mi takich słów: „nagość jest naturalna, nie bój się jej”, bo ja po prostu już się jej nie bałam. To wszystko działo się naturalnie w procesie wychowania i oswajania się naszą rzeczywistością. A potem gdy poszłam do szkoły baletowej, to pierwsza scena związana z nagością odbyła się na egzaminie rekrutacyjnym do pierwszej klasy, której nigdy nie zapomnę. Już teraz się tego nie robi, ale X lat temu, dziewczynki brały udział w egzaminie wstępnym w samych majtkach. Komisja składająca się z ok. 15 osób miała za zadanie ocenić predyspozycje fizyczne, czyli bardzo cieleśnie, ocenić możliwości, zakresy i to jest możliwe tylko i wyłącznie widząc kręgosłup, biodra, stawy bez ubrania i dotykając ich. Teraz nie wiem na ile to by było możliwe, ale nauczycielka (kobieta) podeszła do mnie na środku wielkiej sali baletowej z ogromnym żyrandolem, wszystkiego dotykała,  podnosiła mi nogi, sprawdzała czy to ciało, czy ten materiał się nada, czy uda się ulepić z tego dziecka tancerkę. A ja zapomniałam na ten ważny egzamin majtek...

Jak można zapomnieć o majtkach?

Zapomniałam umyślnie dlatego, że na egzamin należało założyć tylko body.  Założyłam je jeszcze w domu i byłam gotowa na egzamin, w trakcie którego padło hasło: „proszę się rozebrać do majtek”. Zapytałam się więc nauczyciela czy mogę to body zawinąć tak by zostały majteczki. Zgodził się, a ja w tym zawiniętym kostiumie kąpielowym jako jedna z 30 dziewczynek dostałam się do szkoły baletowej. I tak zaczęła się moja droga mimowolnej świadomości i akceptacji swojego ciała. Bo dzieci ćwiczą  wyłącznie w cienkich rajstopach i kostiumie, żeby całe ciało i jego napięcie było widoczne dla nauczyciela. Nikt tam nie zwraca uwagi na piersi, biodra czy pupy. Ciało się tak oswaja, że przestaje w ogóle być obiektem seksualnym. Moim zdaniem staje się wręcz aseksualne. To jest ciało do pracy, do osiągania sukcesów. A gdy z czasem pojawił się okres dojrzewania i zaczęłyśmy zauważać jak patrzą na nas chłopcy ze starszej klasy, to faktycznie to ciało zaczynało stawać się wabikiem. Ale to dopiero z czasem, często znacznie później niż u koleżanek z podwórka.  

Pamiętam też taką historię jak będąc małą dziewczynką chodziłyśmy do teatru prosić o puenty, czyli o baletki ze sztywnymi czubkami, których tancerki miały aż za dużo, a my byłyśmy biednymi uczennicami i prosiłyśmy pięknie pukając w drzwiczki garderoby na pierwszym piętrze, czy może miałyby takie puenty na zbyciu. Wpadałyśmy zazwyczaj w przerwie między ich próbami, pukałyśmy i pytałyśmy nieśmiało: „puk puk czy pani da?”. Drzwi otworzyła nam jedna tancerka, którą potem poznałam w dorosłym życiu jako koleżankę z pracy i nigdy jej nie opowiedziałam tej historii, ale może jeszcze kiedyś opowiem. Pamiętam, że byłam totalnie zaskoczona, bo ona nam na oścież otworzyła drzwi zupełnie nago! Pamiętam swoją reakcję, którą dalej jestem w stanie odtworzyć – wzięłam głęboki wdech (bo ona była totalnie piękna – jak to mówią panowie: wszystko się zgadzało). Stałam na korytarzu jak wryta, zaatakowana jej nagością. Na co ona do nas: „proszę, wejdźcie” i zaprosiła nas do tej garderoby, co też było świetne, bo weszłyśmy do tego zakulisowego i intymnego świata jednej z baletnic. Stanęła na palcach, sięgnęła po puenty z górnej półki, naga, rozświetlona światłem z okna... A my tam dalej stałyśmy jak zamrożone w holu jej garderoby. Rzuciła wtedy do nas słowa, których nigdy nie zapomnę: „Nie wstydźcie się, chodźcie.  Nagość jest zupełnie naturalna. Same będziecie tak latać, bo nie będzie czasu na przebiórki i tak jest najwygodniej.” Zaczęła nam tłumaczyć swoją nagość, ale też nie na siłę, przyzwalając nam na nią, pozwalając nam na siebie cały czas patrzeć. Pamiętam, że te puenty, które od niej dostałam, nabrały dla mnie zupełnie innego znaczenia.

Ciekawe, że to jednak był jakiś szok mimo tego, że w domu była nagość.

Tak. Dlatego, że nie spodziewałyśmy się tej sytuacji. Tego, że ona będzie tak wprost, tak blisko na wyciągnięcie dłoni i to nie była mama, siostra czy koleżanka w szatni, która się po prostu przebiera na balet. To była dorosła, piękna kobieta, którą zastałyśmy w jej momencie intymności i ona absolutnie nie miała z tym problemu, wręcz nas zaprosiła do tej nagości i jej akceptacji.


No właśnie. W świecie tancerek, tancerzy, modelek, modeli to ciało jest narzędziem, więc ta nagość nie jest dla nich aż tak intymna, bo oni są z tym na tyle oswojeni, że to ich nie rusza. Momentami nagość jest dla nich wygodniejsza niż ubranie. Mają tę świadomość ciała na bardzo wysokim poziomie.

Zgadzam się totalnie. I nawiązując do rozbieranych sesji zdjęciowych, miałam okazję wziąć niedawno w jednej udział. Jakiś czas temu, i to właśnie ta osoba poleciła mi Ciebie, zrobiłam sobie tu w domu sesję zdjęciową. Z założenia taką, że nie będzie widać treści wrażliwych, gdyż wiadomo jak jest z Instagramie. Siłą rzeczy musiałam z tym fotografem pobyć nago. Zrobiłam sobie takie wyzwanie, pytając siebie cały czas jak się z tym czuję będąc blisko jeszcze obcego mężczyzny, który przyszedł mi zrobić rozbierane zdjęcia. To nie było w ogóle seksualne, chociaż siłą rzeczy zawsze trochę jest, bo to był mężczyzna, a ja jestem kobietą i obydwoje jaramy się nagością i efektami naszej wspólnej pracy. Na początku byłam trochę skrępowana. Ale nie na tyle, żeby tego nie zrobić i nie na tyle, żeby się z tym czuć źle, ale na tyle, żeby się z tym oswoić, przełamać. W momencie bliższych, intymnych kadrów powiedziałam na głos, że to jest właśnie ten moment kiedy czuję, że chcę to robić. Chcę pozować nago. Wiem, że tak naprawdę zawsze tego chciałam, ale się wstydziłam zarówno tej pracy z fotografem jak i pokazywania swojego ciała na zdjęciach. 

A wracając do tej zabawnej historii bycia zaatakowanej nagością dorosłej tancerki – czy jej słowa, że same zobaczycie, się sprawdziły?

Jak najbardziej i to bardzo szybko. To było dla nas normalne, że się w szatni przebieramy, że jesteśmy nago, że się przy sobie kąpiemy, golimy, spędzamy czas w garderobie nago.

A przepraszam, że się wtrącę – czy tam był podział płciowy czy koedukacja?

Nie, nie, absolutnie nie. Chłopcy nie mogli wchodzić do szatni dziewczynek. Chociaż widziałyśmy starsze klasy w szatni chłopców i to było dla nas ciekawe. W każdym razie nie ma koedukacji. Ale siłą rzeczy potem są takie momenty w profesjonalnym występowaniu na scenie, że zdarzają tzw. szybkie przebiórki za kulisami. Oczywiście dostajemy tzw. zastawkę, ale ona jest chyba tylko dla głowy, bo absolutnie nie dla ciała. Nie ma tam opcji, żeby się nie rozebrać, bo tancerki nie noszą majtek pod rajstopami, więc jak się trzeba szybko przebrać, to jesteśmy totalnie nago. Garderobiane pomagają się nam przebrać, ale co tam techniczni, oświetleniowcy i wszyscy inni przechodzący tancerze widzą, to ich. Ale mamy to za przeproszeniem gdzieś. Liczy się czasówka. To, że za dwie minuty jesteś już w kostiumie do spokojnego menueta przebrana z kabaretek po szalonym can canie. To się staje po po prostu codzienną naturalną rutyną… I potem też w pracy dorosłej tancerki w teatrze zobaczyłam, że dotyk z jednej strony jest sensualny i seksualny, a z drugiej zupełnie nie - tańczymy ze sobą w parach i to jest tylko o tym, żeby to zatańczyć, żeby zdążyć, żeby nikt się nie pomylił, nie wypierdzielił, żeby zrobić to równo, razem. To dalej są ciała jak narzędzia, które gdy pracują równiutko jak trybki, stanowią piękną, idealną całość baletu.

Czyli byłaś już oswojona z nagością tej samej płci znajomych osób. Pamiętasz swoją pierwszą styczność (oprócz pani tancerki) z nagością innych ludzi w takim otoczeniu, w którym może powinna, a nie jest w dzisiejszych czasach naturalna, tj. baseny, sauny, plaże – czy miałaś jakieś tego typu doświadczenia i pamiętasz swoje reakcje na styczność z nagością innych obcych ludzi?

Nagość innych ludzi nigdy mnie jakoś specjalnie nie ruszała nawet jeśli mnie zaskoczyła gdzieś na basenie, w saunie czy na plaży nudystów. Nie było to dla mnie niczym nienaturalnym i szybko to akceptowałam. Raczej miałam problem z tym, żebym to ja się rozebrała przy obcych. Co innego jest dla mnie rozebrać się dziś do naszej sesji, co innego zrobić sobie zdjęcie przed lustrem, a co innego jest być w tej sytuacji. W zeszłym roku pojechałam na saunę ze znajomymi i tak jak tancerki są dla mnie zupełnie naturalne gdy są nago, tak mężczyźni nie byli dla mnie naturalni, gdyż czułam, że będą widzieć w moim nagim ciele prowokację czy zachętę. Niemniej po jakimś czasie ja też się oswoiłam i pozwoliłam   sobie na to, by się rozebrać. Pobyć w tym spokojnie, swobodnie, odetchnąć, nie napinać się. Ale to było dla mnie wyzwanie. Pamiętam też jedną sesję, z której zdjęć niestety nigdy nie zobaczyłam, czego bardzo żałuję, bo zobaczyłabym na nich jaką przeszłam drogę – że wtedy było tak, a teraz jest inaczej. To był bardzo ważny moment mojego życia, który chciałabym  mieć uwieczniony, ale na pytanie o zdjęcia otrzymałam tylko odpowiedź, że fotograf wyrzucił rolkę z aparatu.

To jak jest teraz? Jaką masz relację ze swoją nagością? Jak często sobie hasasz na golasa?

Teraz jest super! Ciągle sobie hasam na golasa! Ale u mnie to też wynika z tego, że ostatnio dużo czasu spędzam sama. Gdy małżeństwo się rozpada i podejmujemy decyzję o tym, że zaczynamy żyć osobno, to nagle samoistnie włącza się tryb singielki, tak zwanego życia w kawalerce, dużo swobody i flashback do podobnego, wolnościowego etapu w życiu jakieś 13 lat temu... Nagle nigdzie nie muszę nie spieszyć, nikt na nic nie czeka – ani na    obiad, zmywanie czy pranie, a ja sobie mogę pobyć ze sobą, pochodzić na golasa, w swoim tempie wstać w południe, zrobić kawę, wziąć kąpiel – w dzień! Sama! I nie muszę się ubierać, bo po co? Czasem spędzam sobie tak cały dzień, a czasem cały weekend i absolutnie się z nikim nie widzę. To są są takie moje randki z sobą samą. Strasznie lubię je celebrować. I nie uważam, żeby to był jakiś stracony czas. To jest czas(od)zyskany.
Mój czas.

Czyli w jakimś rodzaju ta nagość dla Ciebie jest relaksem?

Tak, jest relaksem. Jest też psychologicznym opuszczeniem gardy – że ja sobie tak chodzę, uwalniam się od różnych swoich napięć i blokad w ciele, ale również w głowie. Gdy jestem naga, to jestem totalnie bezbronna, odsłonięta. Nie muszę nic udawać. Nie muszę być dzielna. Nie muszę walczyć, tylko mogę sobie być taka nieidealna. 

Zrzucasz zbroję?

Zrzucam zbroję, odkładam sobie tarczę i miecz na bok i patrzę na siebie w tych wszystkich lustrach, które są teraz dla mnie nie do korekty tańca, tylko do oglądania i akceptacji, dlatego, że moje ciało już nie wygląda jak lata temu. Przeszło długą drogę i jestem mu totalnie wdzięczna, że jest takie dzielne i dało radę rozciągnąć brzuch do wielkości arbuza dwa razy, a potem wrócić do siebie. Jest inne i to właśnie jest wspaniałe, bo nie chcę wcale, by było takie jak kiedyś. Zmieniło się razem ze mną. Jest więc świadkiem moich przemian i rozwoju.

Jest jedyne.

Jedyne, dzielne, wytrzymałe, bohaterskie. Moje porody odbyły się książkowo, połogi, karmienia, wszystko tak, jak powinno. I bardzo się cieszę z tego, że ciało to wszystko przeszło, i że ja to przeszłam.
Cieszę się, że teraz mogę akceptować jak jest inne, dojrzałe i po niepowtarzalnych przejściach – zarówno tych związanych z utrzymaniem ciała w dyscyplinie na scenie jak i doświadczenia cudu narodzin, i to dwa razy!

Co Twoim zdaniem najbardziej determinuje u ludzi podejście do nagości?

Doświadczenia i też na pewno dzieciństwo, bo nie da się tego czasu oszukać. Niektórzy moi znajomi w ogóle nie chodzili na golasa, więc zaczęłam ich do tego namawiać, bo po co im te ubrania w domu?

Wystarczy po prysznicu nie ubierać się od razu.

Albo zaczekać aż dzieci pójdą spać albo jeszcze nie wstały. Można też chodzić nago przy dzieciach, do czego ogromnie zachęcam. To właśnie wtedy one będą miały szansę na to, by nagość była dla nich cały czas naturalna, a nie tylko wtedy, gdy są małe, a potem już nie. Warto dać sobie chociaż mały rytuał, trochę czasu jak na jogę, i być nago. Dla siebie. Bez żadnych podtekstów, innych potrzeb. Żeby to była ta jedyna potrzeba. Czas nago.

Społeczeństwo na pewno też ma na to wpływ, również pierwsze kontakty seksualne, ale myślę, że trzeba zacząć od tego, że najważniejszy jest dom. Fakt, że ja mam mieszane rodzeństwo, więc w którymś momencie nie było opcji, żebym chodziła przy braciach na golasa, ale jak byłam sama albo z mamą lub starszą siostrą, to bardzo często – o! mieszkałam ze starszą siostrą w pokoju. Między nami jest 11 lat różnicy. To jest dużo. Ja ją zawsze widziałam jako kobietę. Młodą, starszą ode mnie ale kobietę, nie dziewczynkę. Potem również byłam świadkiem jej pierwszej ciąży, jej porodu i tego jak zmieniało się jej ciało. To było totalnie naturalne. Ona nigdy się przy mnie nie krępowała i to też była pierwsza osoba, która ze mną dość otwarcie rozmawiała o seksie, więc bardzo dużo wiem dzięki Niej i od Niej. Myślę, że to oswojenie przyszło przez oglądanie starszej siostry, jak się ubiera, jak chodzi na golasa po pokoju gdy jesteśmy same i jak mówi do mnie o wielu intymnych sprawach wprost. Mam to od Niej.

A w jaki sposób podchodzisz do tego tematu w kwestii wychowania swoich dzieci?

Przy swoich dziewczynkach chodzę zupełnie nago, wręcz często się przy nich przebieram i pytam je o zdanie. Pokazuję im to, że ta strefa jest intymna, ale równocześnie naturalna i bardzo mi się podobają ich pytania. Co jakiś czas dostaję takie złote strzały. Raz np. moja starsza córka widziała jak się kąpię, a moje drzwi do łazienki są zawsze otwarte, dziewczyny mogą przyjść, pobyć ze mną, pogadać. Dzięki temu, jeśli one mają na to ochotę, to też latają sobie tutaj po salonie i tańczą na golasa. Wiadomo, że nie robimy tego przy gościach a w swojej strefie komfortu i bezpieczeństwa. Pewnego razu  moja starsza córka stanęła przy mnie gdy tylko wyszłam z wanny i stwierdziła:

- Mamusiu musisz się ogolić. 

Patrzę na Nią z uśmiechem i mówię:

- Co?! Muszę?! 

- Tak.

- Ale dlaczego, kochanie, muszę się ogolić?

- No bo, mamusiu, to nieładnie wygląda.

- Co nieładnie wygląda? Włosy?

- Tak.

- Wiesz, ja jestem kobietą, Ty jesteś dziewczynką. W którymś momencie u Ciebie one też się pojawią i tylko Ty zdecydujesz o tym, czy będziesz chciała je golić czy zostawić, czy one Ci się podobają czy nie, ale myślę, że będą Ci się podobały, bo to jest zupełnie naturalne. Ja wyglądam tak, Ty wyglądasz tak. Zobaczysz jak to się zmieni i będziesz sobie podejmowała tę decyzję, ale to absolutnie nie jest brzydkie. 

Nie wiem, skąd tę mądrość w sobie znalazłam. Pewnie ze wszystkich swoich poprzednich doświadczeń, na pewno od mamy i siostry. To w jaki sposób jej odpowiedziałam, bardzo Ją zaspokoiło - nakarmiło jej ciekawość i wierzę, w to, że takie właśnie sytuacje będą dla niej naturalne i proste.


Zdecydowanie. Bardzo szanuję. Wydaje mi się, że takie podejście będzie mieć ogromnie pozytywny wpływ na ich późniejsze życie, również w kontaktach damsko-męskich.

Tym bardziej, że jednak kobiety mają tutaj dużo do przekazania zwłaszcza dziewczynkom. Dla mnie to też jest przecież swobodne i naturalne. Przeszłam przez dojrzewanie, porody i akceptację ciała po nich. Jak już mówimy o nagości, to dla mnie też warto powiedzieć o temacie okresu. Moje dziewczyny tego doświadczają u mnie, widzą co się dzieje, wiedzą czemu służy tampon, kubeczek i po co jest podpaska i że nie umrę od tej straconej krwi. Cieszę się, bo potem będą w szkole i dajmy na to zaskoczy je ta sytuacja nagle. Wiem, że będą wiedziały co zrobić, bo będą pamiętały co mówiłam, że to jest wszystko naturalne, że to jest O.K. i że nie należy się tego wstydzić. Przynajmniej mam nadzieję, że tak to zadziała. Trzymam kciuki za tę edukację. Chciałabym, żeby to się jeszcze w szkole zmieniło, żeby one wiedziały więcej od nauczycieli, ale w razie czego na mnie zawsze mogą liczyć.

Napomknęłaś i opowiedziałaś już o wizycie w saunie, ale wspomniałaś też o plaży nudystów.

Może to nie była do końca plaża nudystów, a tylko jakaś strefa. Przede wszystkim byliśmy za granicą. To była Portugalia. Oni są wychowani w cieple. Dla nich to ciało jest zupełnie naturalne. A my tam jako młode dwudziestolatki pojechałyśmy na tanecznego job’a z pięknym artystycznym programem, niemniej jednak do takiego wieczorowo - nocnego klubu, gdzie siłą rzeczy wszyscy pili alkohol i potem na scenie występowały gorące Brazylijki, które robiły już odważniejsze rzeczy niż my, dziewczynki z Polski. Były bardziej rozebrane, a gorące rytmy uderzały w stronę erotyczną. Patrzyłam na Brazylijki, wszystkie miały powyżej 30 lat i im zazdrościłam. Pamiętam, że to był pierwszy striptease, który widziałam na żywo i ja w tym widziałam samo piękno.  Byłam zachwycona, nawet nie podniecona. Ta kobieta, która tańczyła przed nami, była totalnie naturalna, swobodna, nie było w niej napięcia, miała pełną świadomość swojego ciała. Wiedziała jaką ma wartość i to było dla mnie totalnie piękne. I ta plaża, na którą sobie jeździłyśmy nie była dla mnie zaskoczeniem, wręcz zazdrościłam innym swobody i pamiętam, że też wtedy się trochę rozebrałam. Zdjęłam górę bikini. Trochę się krępowałam, bo byłam w nowej sytuacji, niemniej na tyle była ona dla mnie kusząca i naturalna, że ja też właśnie tak chciałam się poczuć.

Imprezy fetyszowe, o których u siebie piszę, też były dla mnie kolejnym etapem akceptacji nagości. Co prawda już w innej narracji. Wiem, jaka jest intencja tego rodzaju imprez, niemniej jestem raczej taką osobą obserwującą i dającą sobie czas na własne przeżycia poprzez doświadczanie konkretnych sytuacji, na które sobie pozwolę, ale co ważne nikt nie zrobił tam niczego bez mojej zgody. Takie imprezy mają bardzo dużo bodźców, tam się dużo dzieje i jak to powiedziała moja koleżanka – to jest jak nieustający film. Przez całą noc go oglądasz, uczestniczysz w tym i to jest zupełnie naturalne, że wszyscy jesteśmy trochę bardziej rozebrani. Jak ktoś chce, to sobie może latać na golasa, jak ktoś chce, to sobie może iść w jakiś akt seksualny lub potańczyć do techno. Ale nikt nic nie musi i bardzo mi się podobało, że w wydarzeniach tego typu można czuć się totalnie bezpiecznie. To było dla mnie niesamowicie zaskakujące i bardzo mi pomogło być w tym miejscu. Nikt niczego nie zrobi wbrew czyjejś woli. Bardzo to szanuję.

Co Cię denerwuje w społecznym podejściu do nagości?

W kobietach denerwuje mnie to, że w mediach społecznościowych próbują się pokazać totalnie idealnie. Nie mówiąc o tej grupie, którą też obserwuję,  podziwiam i jest moją inspiracją, gdyż pokazują ciało takim jakie jest. Nie podoba mi się jak ktoś na siłę próbuje pokazać, że jest inny. Bo wtedy wchodzimy w jego świat, ale to jest sztuczny świat ulepiony ze sztucznych części. Brzmi jak podróbka człowieka.

Ja też pokazuję część swojego świata. Taką połowę mnie. Tam jestem ja. Tam jest kobieta dojrzała, która nie ma wcale idealnej sylwetki, tam jest trochę brzucha, pupy i nie ma dużych piersi. Generalnie mogłabym sobie zarzucić, że mam mnóstwo kompleksów, ale dzięki temu, że to robię i pokazuję jakim jest, bez żadnej ściemy, to godzę się z tym, że ono takie właśnie jest, że się zmieniło i że dalej jest piękne. Więc wkurzają mnie sztuczne profile. Nie mam tu oczywiście na myśli tego, że ktoś sobie robi operację, tylko to, że pokazuje swój świat w idealny sposób, co bardzo negatywnie wpływa na część kobiet, które wcale tak nie wyglądają, czyli na większość.

W męskim podejściu bardzo mnie wkurza to, że nagość jest odbierana bardzo często tylko i wyłącznie w aspekcie seksualnym. Że nie jest sensualna tylko seksualna i zawsze za tym idzie coś, czego doświadczam praktycznie codziennie i już ta skrzynka moich DM’ów pęka od różnego rodzaju zachwytów, ale kierujących rozmowę tylko i wyłącznie w kierunku spotkania i zaproszenia mnie do łóżka. A często słyszę też od innych dziewczyn „ale czego Ty się spodziewasz jak masz taki profil?” I to mnie jeszcze bardziej irytuje! Czego się spodziewam? Można coś poczuć, zachwycić się, zainspirować, ale nie powiedzieć od razu „chodź ze mną do łóżka”. I to mnie wkurza. Jak widać nie tylko w mężczyznach, ale i kobietach, bo to powiedziała moja koleżanka, która jest psycholożką, pytając mnie: „Pokazując swoją nagość oczekujesz, że nie będą Cię traktować przedmiotowo?” Tak. Oczekuję, że nie będą. Ale oswoiłam się z tymi komunikatami. Są dla mnie teraz rozrywką. Doświadczyłam wielu takich nieprzyjemnych sytuacji zwłaszcza na początku, przy publikacji niektórych nagich zdjęć. Ale to jest przerzucanie winy na ofiarę. Bo przecież faceci są tacy prości – jak pokazujesz im kawałek pupy, to wiadomo, że chcesz tylko jednego. A ja np. mam tak, że chcę siebie akceptować, że się cieszę, że komuś się to podoba, a przecież to nie jest idealna kobieta z katalogu z wymiarami „90-60-90”. I to nie jest wylizane zdjęcie z super korektą, tylko jesteśmy u mnie w domu - jest naturalnie, ciepło, bezpiecznie, normalnie. I ja taka właśnie jestem.

Robimy Twoim zdaniem jakieś postępy?

Wydaje mi się, że tak i bardzo mi się podoba to, że powstaje coraz więcej kont, pokazujących codzienność nagości, bo przecież ona jest codzienna, tylko bardzo szybko ją chowamy. Zakładamy ubrania sami siebie tak naprawdę zniewalając. Ja też jak tylko mogę najdłużej chodzę na golasa w ciągu dnia. Zwłaszcza jak jestem sama, ale przy dziewczynach też jeśli nie jest zimno i po prostu ubieram się gdy muszę wyjść. I jeśli chodzi o to, czy idzie to do przodu, to widzę, że tak, zwłaszcza w tej internetowej świadomości. Śledzę dużo takich kont, są dla mnie ogromną inspiracją, bardzo mi się podoba podglądanie ich codzienności. Mam taką samą i cieszę się, że tak właśnie teraz jest.

Myślisz, że oswojenie się ze swoją i innych nagością może mieć jakiś terapeutyczny wpływ?

Super, że o to pytasz, bo tak. Na pewno. Dla mnie ma i jestem tego żywym przykładem. Oprócz tego, że najpierw zaczęłam publikować intymne rzeczy mojej głowy, czyli opowiadania, posługując się zdjęciami z innych kont internetowych, nie mając niestety swoich, pamiętam, że patrzyłam na te zdjęcia i za każdym razem mówiłam: „Boże jakie świetne zdjęcie, jak to jest pięknie ujęte” i jakbym chciała, żeby to było moje zdjęcie. I tak się we mnie rozwijała ta chęć, żeby to w końcu zrobić. A potem przyszedł moment na serię selfies. Nigdy tego nie robiłam w ten sposób. Nigdy nie robiłam sobie nagich zdjęć, czyli nudesów. A teraz robię sobie takich wiele, również tylko dla siebie. Oglądałam sobie te zdjęcia, patrzyłam na swoje ciało i przeżywałam katharsis. Teraz dla mnie na porządku dziennym jest to, że witam się z „moją widownią” na Instagramie porannym nudesem. Żadnego wstydu czy oporu już nie mam. To był dla mnie ogromny krok.

Co Cię skłoniło do wzięcia udziału w porankach?

Przede wszystkim skłoniła mnie tematyka i podejście do samego tematu poranka, który od dziewięciu miesięcy jest dla mnie inny niż zawsze. Moje poranki wreszcie potrafią wyglądać jak moje. Z uwagi na to, że bardzo długo pełniłam głównie rolę mamy, to te poranki były nasze. Oczywiście też wspaniałe, wyjątkowe i nadal je uwielbiam, ale one zazwyczaj były w biegu, mocno zadaniowe, nerwowe. Zazwyczaj pierwsze, co robimy, to się ubieramy, żeby mieć już z głowy ten temat i zapierdzielamy, żeby wszędzie zdążyć. I dopiero w momencie kiedy zostaję sobie sama w weekendy albo niektóre dni, to doświadczam tych poranków w swoim tempie, bez tego pośpiechu, z całym delektowaniem się czasem, niepatrzeniem na zegarek pielęgnacją moich rytuałów. Próbuję się nasycić tym czasem trochę na zapas. I to jest dla mnie wspaniałe, że właśnie tak mogę sobie te poranki spędzać.  Wchodząc w profil „Nude Morning” i widząc Twoje zdjęcia, pomyślałam, że to są te moje poranki od kilku miesięcy. Z zazdrością patrzę na poranki par, ale wiem, że teraz mam czas dla siebie, więc nie będę się też spieszyć z tym, żeby wchodzić w poranki z kimś. Bardzo lubię być sama. Doceniam ten czas, bo po prostu bardzo długo byłam ciągle otoczona ludźmi, musiałam coś zrobić dla nich, a teraz wreszcie mogę to robić dla siebie, więc wydało mi się to totalnie naturalne, że zrobimy ten projekt razem, zwłaszcza teraz, kiedy ja też bardzo się otworzyłam na swoją nagość, pokazuję ją chętnie, nie wstydzę się jej.

Bardzo zachęcam Was – nie tylko kobiety, ale również mężczyzn - do tego, żebyście podeszli do swojej nagości z otwartością i akceptacją.
Żebyście cieszyli się tym - byciem nago.

I jak było?

Naturalnie, przyjaźnie, komfortowo i bezpiecznie. Chętnie powtórzę sesję za jakiś czas, może tym razem w parze. Ledwie czułam czyjąś obecność. Ktoś przemykał między monsterami niewidzialny jak duch, sugestie zawsze były trafne, a oko czułe. Dziękuję za nasz wspólny czas w nagości.