
Co Twoim zdaniem ma największy
wpływ u człowieka na to jak postrzega nagość?
Myślę, że
środowisko, wychowanie, to jak była postrzegana nagość w domu – czy to był
temat tabu – oraz jak to się później w życiu kształtowało, jakimi ludźmi się
otaczało. Czy dla nich też to było coś niedozwolonego czy raczej naturalnego.

Myślisz, że zależy to również
od szerokości geograficznej?
Na pewno. Każda
kultura ma inne zwyczaje. U nas nie do pomyślenia jest to, by pójść na basen z
mamą, babcią, przyjaciółką i się pod prysznicem rozebrać, a na Islandii jest to
zupełnie normalne i nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby właśnie się nie
rozebrać. Bo dlaczego ja mam się myć w stroju kąpielowym?
A jak jest z tym stosunkiem do
nagości u Ciebie?
Moim zdaniem jest to
totalnie naturalna rzecz. Nie mogę zrozumieć, często bardzo mnie to smuci,
kiedy słyszę, że jakaś dziewczyna mówi, że ona idąc na plażę nie rozbierze się
do stroju kąpielowego. Do stroju! Bo ona ma cellulit, nie ma idealnie wciętej
talii czy czegoś. I jest to dla mnie coś totalnie nie do pomyślenia, bo mi
nigdy w życiu by do głowy nie przyszło, żeby to miał być problem. To jest
strasznie przykre, że odmawia sobie przyjemności, relaksu przez to jak mogą
postrzegać ją inni czy też, że może myśleć, że interesuje kogoś obok, że ona
wygląda tak czy tak. Niestety żyjmy w takich czasach, w których Instagram robi
bardzo dużą krzywdę i promuje nienaturalnie wyidealizowane sylwetki. Do tego
mamy chyba dość duży problem z seksualizacją ludzkiego, a przede wszystkim
kobiecego ciała. Nie myśli się, że jest to po prostu ciało, a zazwyczaj traktuje
się je wyłącznie w kontekście bardzo seksualnym.

Wydaje mi się, że
według wielu osób nie można już popatrzeć na kobietę jak np. na jakąś rzeźbę,
formę, tylko zawsze jest niestety ten podtekst seksualny. Uważam, że trzeba to
zmieniać, pokazywać na to inne spojrzenie. Ja nie mam z tym problemu. Śmieje
się często przy znajomych, że nie mam wstydu. Są czasem np. takie sytuacje, że
chciałabym coś przymierzyć i jestem np. w lumpeksie, gdzie są trochę bardziej
rozluźnione obyczaje i czekam pół godziny na przymierzalnię, to nie będę już
dłużej czekać, tylko się rozbiorę na środku, przymierzę i tyle. I zawsze jest
zaskoczenie. Albo przy kimś, jeśli ktoś do mnie przychodzi i z nim rozmawiam,
ale muszę się przebrać, to nie uciekam nagle do łazienki, tylko się przebieram.
Wiem, że to ludzi szokuje, więc zależy to oczywiście od relacji. Ale akurat z
przyjaciółmi mam takie, w których nie wstydzimy się swoich ciał. Gdy wyjeżdżamy
w podróż i jesteśmy nad jakimś jeziorem, to często kąpiemy się nago, albo też w
życiu codziennym się nie krępujemy siebie.

Jak to się u Ciebie rozwinęło w
tak pozytywnym i zdrowym kierunku? Czy wynikło to z wychowania czy może
nastąpiła w którymś momencie przemiana albo było to formą np. buntu?
Chyba od małego
nigdy nie miałam takich problemów, chociaż zostałam wychowana w bardzo
klasycznym domu, gdzie nagość była bardzo dużym tematem tabu. Mimo, że byłam
pulchną dziewczyną nie było dla mnie problemu, żeby przebrać się przy
koleżankach. Na pewno miałam kompleksy, ale nie wstydziłam się swojego ciała.
Nie wiem co było pierwsze – czy podróżowanie i właśnie związane z tym
rozluźnienie obyczajów ze względu na to, że ja nie podróżuję po hotelach, a
raczej autostopem i śpię w namiocie czy kąpię się w rzece i to też determinuje
pewne rzeczy, czy studia. Bo studiowałam na ASP, gdzie są lekcje rysunku,
malarstwa. Wchodzi się do pracowni, gdzie jest 60 osób i 2 nagie kobiety na
środku i siedzą tam cały dzień. Nie da się wówczas patrzeć na to inaczej niż
jak na martwą naturę. Tak samo jakbym patrzyła na kwiatka czy rzeźbę. Myślę, że
to miało bardzo duży wpływ.
Czyli dopiero na studiach
artystycznych przeszłaś ten główny proces oswojenia z cielesnością czy już
wcześniej?
Myślę, że już
wcześniej. Nigdy nie przeszło mi przez myśl, że mogłabym wstydzić się rozebrać
na plaży. Ale sądzę, że to rozluźnienie przyszło z tym obyciem się z ciałem.
Może nie było tak na początku, ale chyba nigdy nie byłam zbytnio wstydliwa.
Ja w ogóle jestem
trochę czarną owcą u siebie w rodzinie. Wszystko, co robię jest całkiem inne
niż to, w czym wyrastałam i jakie wartości były mi przekazywane. Bardzo dużym
szokiem było dla mojej rodziny to, że poszłam na artystyczną uczelnię. Chyba
zbytnio nie czerpałam z rodzinnych wartości, a obrałam swoją własną ścieżkę.
Jakoś chyba od początku miałam gdzieś w głowie, że trzeba żyć tak, jak się
chce, bo nikt za mnie życia nie przeżyje. To moje wartości, które ja uważam za
dobre są górą, a nie to, co mi ktoś kiedyś powiedział.
Myślę, że z tą
nagością najbardziej obyłam się w momencie pójścia na ASP. Byłam też w pracowni
bielizny i to u swojej pani profesor, która robiła dużo pokazów dla amazonek,
obyłam się z tą innością, różnorodnością – tym, że nie wszyscy jesteśmy tacy
sami i to jest O.K. i można nie mieć z tym problemu, że ktoś wygląda inaczej.
Napisałaś mi przed spotkaniem
taką super rzecz – że jarają Cię też ciuchy i jak mogą wpływać na samopoczucie,
nastrój, a nawet tożsamość, ale myślisz jednak, że prawdziwie sobą jesteśmy bez
ubrań, niezdefiniowani przez to, co mamy na sobie. Mogłabyś to rozwinąć?
Pracuję jako
kostiumograf. Spotykam się na planie z aktorem, którego ubieram i który dzięki
temu kostiumowi wchodzi w rolę. I to, jak może się poczuć przez ten strój,
pomaga mu wejść w rolę. Ja sama bardzo lubię się przebierać. Mam taki zwyczaj,
że co roku ustalam sobie trendy na lato i obserwuję jak zmienia się z tym moje
samopoczucie, kim jestem, jaki sposób bycia, jak się poruszam. Myślę, że
ubranie bardzo definiuje to, jak się czujemy. Bardzo lubię przebierać moje
koleżanki, które czasem do mnie przychodzą. Widzę jak to na nie działa. Bardzo
fajnie pokazuje to jak dobrze dobrany ciuch potrafi wydobyć z nas bardzo dużo i
jak pozwala nam wejść w rolę, w którą chcemy, bo w jakąś jednak codziennie
wchodzimy. A zdejmując to ubranie już nic nas nie definiuje. Jesteśmy sami ze
sobą i jesteśmy sobą i albo to akceptujemy – a bardzo bym chciała, żeby wszyscy
to akceptowali i czuli się dobrze w ten sposób – albo mamy z tym problem i
musimy nad tym pracować, żeby się tego nie wstydzić. Żeby móc nago stanąć przed
lustrem i powiedzieć: „To jestem ja, jestem taka, mam takie ciało, nie będę
miała innego. Mogę nad nim pracować jeśli coś mi się nie podoba ćwiczeniami czy
czymkolwiek, ale ono jest jedyne jakie mam i jest najwspanialsze na świecie. I
jeśli ja go nie będę kochać, to dlaczego ma je kochać ktoś inny? A chyba dużo
ważniejsze jest to, bym ja je kochała, skoro spędzam z nim 24/7 i będę je mieć
przez całe życie, więc to powinno być najważniejsze.

Myślisz, że jako społeczeństwo
robimy w tej kwestii jakieś postępy czy wręcz przeciwnie?
Ciężko mi powiedzieć
dlatego, że jestem w specyficznej bańce społecznej. I o ile właśnie w gronie
swoich przyjaciół nie krępujemy się siebie, o tyle czasem muszę pomyśleć, że
kogoś może to zdziwić, a ja czasem o tym zapominam i zaczynam się przy kimś
rozbierać, przebierać. Ciężko mi jest powiedzieć jak jest poza tą moją bańką. U
mnie mam wrażenie, że jest coraz lepiej. Że coraz więcej moich przyjaciół nie
ma problemów z nagością i oswaja się z nią i akceptuje swoje ciało. Ale też
myślę, że to przychodzi w pewnym wieku. Czytałam kiedyś taki artykuł, w którym
było napisane, że najbardziej akceptujemy siebie w okolicach trzydziestki i
wtedy mamy najmniej skrępowania własnym ciałem. I to jest ten moment u mnie i
moich przyjaciół, kiedy wszyscy jesteśmy w okolicach trzydziestki – może to też
ma coś z tym wspólnego.


A jakie są Twoje odczucia,
obserwacje czy przemyślenia w kwestii dzielenia swojej czy obcowania z nagością
innych ludzi? Bo być pogodzonym ze swoim ciałem, to jedno, a zupełnie czymś
innym jest dzielenie swojej nagości z kimś innym. I też inaczej z
partnerem/partnerką, a inaczej z obcymi na saunie, basenie, plaży czy nawet u
lekarza.
Nigdy chyba nie
byłam na plaży naturystycznej, ale myślę, że gdybym częściej chodziła na plaże,
to na pewno bym poszła. Ale jakoś nigdy o tym nie myślałam, nie definiowało to
kierunku mojej podróży. Z saunami też do tej pory nie miałam za dużo wspólnego
w życiu. Byłam kiedyś nad morzem czarnym na dzikiej plaży, gdzie mieszkali
hipisi i rzeczywiście oni się wszyscy kąpali nago i to nie był dla mnie żaden
problem.
Myślę, że jako kostiumograf
jesteś bardzo odpowiednią osobą, której można zadać to pytanie – czy myślisz,
że to, że coraz częściej ostatnio zauważa się kobiety, które chodzą bez
staników, to tylko chwilowa moda czy stały krok w dobrym kierunku?
Myślę, że niestety
chwilowa moda. Ale cieszy mnie ta moda, bo myślę, że ona coś w nas zostawi.
Może niektóre dziewczyny stwierdzą, że „o matko jak ja mogłam do tej pory się
wiązać tym stanikiem i być tak zniewolona przez niego?” i nigdy do tego nie
wrócą. Ale to nie chodzi o to, by to robić „bo tak”, a raczej żeby poczuć się
lepiej, bardziej wolnym. Mam też nadzieję, że przez to przestaną szokować
damskie sutki tak bardzo jak szokują w tym momencie. Bo to jest dla mnie niebywałe,
że różnią się od męskich głównie tym, że jest do nich przyczepiona fałda
tłuszczu, a np. na Instagramie męskie są O.K., a damskie już trzeba banować. To
mnie w sumie bardzo złości.
Właśnie miałem zaraz pytać, co
Cię denerwuje w społecznym podejściu do nagości.
No przede wszystkim
to, że mamy wszyscy takie same ciała, więc dlaczego się ich wstydzimy? Ja
rozumiem, że nie będziemy wszyscy nagle nago chodzić po ulicy. Ale żeby tak
bardzo to ciało ukrywać i seksualizować? Że jak lasce widać sutki, bo nie założyła
stanika, to jest postrzegana jako najgorsza, bo zrobiła to specjalnie. Nawet
nie potrafię sobie tego wytłumaczyć.
Mamy też w Polsce
taki patriarchat, w którym kobietom wpaja się to, że jak facet spojrzy na ich
ciało wyłącznie je seksualizując, to jest to ich problem i wina, a nie tego
faceta. To mnie chyba najbardziej złości i boli. Ja ubiorę sobie krótką
sukienkę, bo taką mam ochotę i w ogóle nie myślę, jak ktoś będzie na mnie
patrzył i o czym sobie myślał, a nagle mi ktoś mówi, że to jest moja wina, bo
to ja sprowokowałam pokazując za dużo, a nie tego kogoś, kto zobaczył kawałek
więcej uda niż ustawa przewiduje i nagle miał w głowie nie wiadomo co. Nie tak
powinno się patrzeć na ciało.

Chciałabym też, żeby
rodzice w stosunku do swoich dzieci nie robili takiego tematu tabu, bo wydaje
mi się, że przez to dziewczyna czy chłopak wyrastają wówczas w domu, w którym
widzą nagie ciało tylko w telewizji, Internecie czy filmach dla dorosłych, co
rodzi bardzo dużo problemów w kwestii seksualizacji ciała, bo tylko w tym
kontekście są w stanie je poznać. Nie widzą go w codziennych rytuałach,
codziennym życiu, tylko w sytuacjach erotycznych, więc od razu jest to
skojarzenie i nie ma nic poza tym. Dlatego mam nadzieję, że młodzi rodzice będą
wychowywać troszeczkę inaczej te dzieci. Bo dlaczego matka ma się wstydzić swojego
dziecka? I ona i to dziecko urodzili się nadzy. I tak samo z ojcem. Bez sensu.
Nie potrafię tego rozumieć. I to właśnie rodzi takie bardzo dziwne, trochę
wypaczone podejście, bo widzimy ciało tylko z jednej strony. Wchodzimy w
dorosłe życie, widząc tylko jeden aspekt nagości. Wychowując się w
konserwatywnej rodzinie, idąc później przez życie z ludźmi, którzy wychowali
się w takich samych rodzinach, to nie mamy do czynienia z czymś innym i zawsze szukamy
podtekstu, kiedy ktoś jest inny, bo przecież to nie może nie mieć podtekstu
seksualnego, kiedy w gronie znajomych bierze się gdzieś razem prysznic. Komuś
może się to nie mieścić w głowie, że to jest po prostu takie czyste i ludzkie
właśnie przez to, że nigdy nie miał takiego na to spojrzenia.

Myślisz, że nagość może komuś
pomóc w „pogodzeniem się” ze swoim ciałem?
Tak, tak! Ale nie
można nikogo na siłę rozbierać. U każdego musi na to przyjść odpowiedni czas.
Można dać dobry przykład, ale na pewno naciskiem nie wskóra się nic. To jest na
tyle delikatna sprawa, że każdy musi sam do tego dojrzeć. Ja mogę porozmawiać i
powiedzieć, co ja czuję w tym temacie… Choć ja jestem trochę jednak
skrajnością, a skrajności nie są dobre na żadnym polu. Gdybym ja miała jakąś
taką drogę, że bardzo się wstydziłam, coś mi pomogło, przełamałam się i teraz
jestem super wolnym człowiekiem, który nie krępuje się swojego ciała i jest z
nim pogodzony, to mogłabym próbować rozmawiać, w jakiś sposób namawiać. Ale
skoro ja nie miałam nigdy takich problemów, to ja tego nie zrozumiem, więc to
może dać trochę odwrotny skutek, gdybym próbowała w jakiś sposób ludzi „nawracać”.
Na każdego przyjdzie czas. Ale myślę, że to mieszkanie trochę wyzwala nagość.
Tutaj ludzie wchodzą i się nie krępują. Myślę, że wiele było osób, które
pierwszy raz pogodziły się ze swoją nagością przy innych tutaj właśnie w tym
mieszkaniu np. przy jakimś przebieraniu się.

Ale to była pewnie nadal ta
Twoja bańka społeczna.
Trochę tak, ale też
to mieszkanie jest bardzo otwarte. Czasem tu jest jak na dworcu. Ludzie wchodzą
i wychodzą. A że poznaję dużo ludzi przez pracę, to różni ludzie tu przychodzą
i nie wszyscy są z tej bańki społecznej. Ostatecznie przychodząc tu wchodzą w
tę bańkę w jakiś sposób…
Muszą się dostosować
J
…myślę, ze sami chcą
w jakiś sposób. Przychodzą mi teraz na myśl takie dwie dziewczyny, które
przyszły tutaj i chyba miały problem z taką naturalną nagością, a jednak
widziały, że ja się nie krępuję i przebieramy się wszystkie, ubieramy i to nie
jest jakiś problem i przez to przyszło im to tutaj naturalnie. Ale czy tylko to
miejsce wyzwoliło w nich tę otwartość czy zostało to dalej w życiu to nie wiem.
No ale to właśnie kwestia tego,
że to Ty dałaś przykład, że da się nagość potraktować jako coś totalnie
naturalnego i codziennego i sama przestrzeń była bezpiecznym otoczeniem.
Dlaczego zdecydowałaś się wziąć
udział w tym projekcie?
No właśnie chyba dlatego, że on pokazuję tę ludzką stronę nagości. Żeby to w
jakiś sposób propagować i pokazywać ludziom, którzy nie mieli z nią styczności,
że można. Że jest taki aspekt i on jest nawet bardziej naturalny i normalny,
niż aspekt erotyczny, bo jest dużo częstszy. I dlatego, żeby ktoś widząc jeden
czy drugi reportaż miał szansę pomyśleć, że „O.K., można, może ja też spróbuję
o tym pomyśleć, może rzeczywiście nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam/łem”.
Żeby nawet wywołać jakieś refleksje, bo to jest bardzo zdrowe podejście i nie
fair by było, gdyby ktoś w ogóle nie znał tej strony nagości nie przez to, że
coś jest z nim nie tak, tylko po prostu nigdy nie miał okazji i nawet nie wie,
że tak można. Bo niestety często tak właśnie jest.
I jak było?Raczej przed sesją się nie stresowałam, a w trakcie to już w ogóle nie było mowy o stresie. Było bardzo miło, momentami naprawdę czułam się jakbym była sama i miała swoją naturalną porankową rutynę.