L. i D.
L.:
D.:
Mam nadzieję, że z biegiem czasu będzie się to jednak zmieniać i pójdzie w dobrą stronę, żebyśmy nie oceniali ludzi z góry przez pryzmat tego jak się ubierają i jak wyglądają.
Myślę, że to może mieć też duży związek z samoakceptacją. Jeżeli ty w jakiś sposób nie akceptujesz swojego ciała i masz z nim problem, to często jest tak, że gdy ludzie widzą, że ktoś inny tego problemu nie ma i – tak jak na przykład L., nie wstydzi się swojego ciała na zdjęciach i pokazuje je – wydaje im się, że to tak nie powinno wyglądać i ich to bulwersuje. Jak dla mnie, to ten problem ma wiele poziomów, jak np. podłoże psychologiczne, kiedy ludzie kojarzą to sobie wyłącznie z pornografią. Próbują to nacechować – wiesz – w sposób, który jest erotyczny, a często są takie zdjęcia, które nie mają w sobie tego elementu. Jest nagość, ale ona nie jest w taki sposób ujęta.
W pewnym momencie ta cała kwestia została zdemonizowana, tylko szczerze mówiąc nie jestem w stanie powiedzieć, co do tego doprowadziło.
A
póki co jeszcze abstrahując od fotografii, a tak na co dzień – nie
zauważyliście, że dużo jest w ludziach w naszym przedziale wiekowym jakiegoś
takiego niezdrowego wstydu? Z czego to może wynikać?
L.:
Mam wrażenie, że rodzice czasem uczą swoich dzieci nagości w złym kontekście. Zamiast w tym naturalistycznym, żeby pokazać, że ciało człowieka jest tylko ciałem, to od razu przechodzą do tej nagości, która jest związana z seksualnością.
D.:
No
i jest więcej tego typu miejsc, gdzie nagość powinna być traktowana normalnie –
sauny, przebieralnie w szkołach czy na siłowniach.
D.: No
tak. Mnie się wydaje, że wychowanie w szkole ma na to duży wpływ. Zauważyłem u
siebie w gimnazjum, że dużo osób, które miały coś w cudzysłowie „nie tak” ze
swoim ciałem, było od razu szykanowanych, wyśmiewanych itd. Albo jeśli ktoś był
grubszy. I nie dziwiło mnie wtedy, że już następnym razem taki ktoś czekał aż
wszyscy wyjdą, żeby się przebrać. I to może mieć takie pokłosie, że jak się już
jest dorosłą osobą i nawet jeżeli ma się kogoś bliskiego, zaufanego, to jednak
i tak może pojawić się problem żeby się rozebrać. Wydaje mi się, że dziewczyny
mają dokładnie to samo, bo to nie dotyczy przecież tylko męskich szatni. Choć w
męskich, to jest to od razu prosto z mostu, a u kobiet chyba w stylu wbijania
małych szpileczek, przez co chyba mają z tym wszystkim jeszcze większą
trudność.
Od
wielu kobiet z którymi rozmawiałem słyszałem z kolei, że bardziej dotkliwe i
krytyczne są pod tym kątem spojrzenia właśnie innych kobiet.
L.: To też prawda. Chyba to zależy od danej osoby i środowiska. Najwięcej kompleksów tak naprawdę nabywamy w szkole.
Ale
myślicie, że to się trochę polepsza czy nie?
L.: Myślę, że to się jeszcze pogarsza.
D.: Mnie nawet ciężko się odnieść do tego, bo nie mam porównania jak jest teraz.
No
tak, bo w sumie to jest bardzo indywidualne. W takim razie u Was, indywidualnie
jak to z tym jest? W sensie jakie Wy macie podejście do nagości i cielesności?
Które z Was bardziej oswoiło drugie z tym tematem?
D.: L. mnie chyba bardziej oswoiła.
L.: Dla mnie to jest coś takiego po prostu naturalnego. Odwołując się do wiadomości, jaką kiedyś dostałam – ktoś mnie zapytał, dlaczego zdjęcia, które robimy są bez ubrań i jak to wpływa na zdjęcia? A dla mnie pytanie powinno być odwrotne – jak ubranie wpływa na zdjęcia? Że to powinno być bardziej „po co człowiek jest ubrany na zdjęciu?” niż „dlaczego jest rozebrany?” Człowiek jednak tak wygląda i to jest normalne według mnie. Ja nie mam problemu ze swoją nagością ani nagością innych osób, chociaż też zostałam wychowana w taki sposób, żeby zakrywać, nie pokazywać, ale w pewnym momencie sama zrozumiałam, że to jest naturalne i nie musi być od razu z jakimś podtekstem.
A
jak jest u Ciebie?
D.:
L.: Nie byłoby to aż tak naturalne.
D.: Dokładnie.
No
tak, ja zdaję sobie sprawę z tego, że łamiemy tu jakąś barierę, ale właśnie
staramy się pokazać ludziom, którzy się wstydzą czy boją, że można sobie na to
spokojnie pozwolić w domowych warunkach i dużo ludzi to robi.
D.: No tak – że to jest normalne. Dla mnie te zdjęcia są takim mega przełamaniem. W dużej mierze się zgodziłem, by samemu się spróbować i przejść coś, czego jeszcze nie przeszedłem w swoim życiu i są bardzo ciekawym doświadczeniem, które wiele mnie nauczy w kwestii nagości i oswajania się z nią, bo też nie powiedziałbym, że jestem w 100% z nią oswojony.
To
jak było w takim razie u Ciebie podczas wychowania?
L.: Ciężko powiedzieć w sumie. Niby rodzice nie mieli problemów, ale czułam taki trochę dystans do tematu nagości. Może nie tyle, że oni nie chcieli, żebym chodziła nago np. po domu ale ja czułam wstyd przed nimi, co wydaje mi się, że było jakąś usterką w wychowaniu z ich strony. Z resztą oni też nie praktykowali chodzenia w negliżu.
A u Ciebie?
D.: U mnie też nie było takiego czegoś, żebym pamiętał swoich rodziców kompletnie rozebranych.
No
tak, ale chyba bardziej chodzi o to, jak się do tego odnosili?
D.:
No
właśnie. To jest chyba bardziej właśnie kwestia jak nie nabrać niezdrowego
wstydu.
L.: Mhm
D.: Duże znaczenie mogło mieć to, że mam trzech starszych braci, z czego jeden jest niepełnosprawny i tej jego nagości było dużo, bo trzeba było np. pomóc go wykąpać itd., więc też byłem z tym oswojony i nie robiło to na mnie żadnego wrażenia. To było ciało ludzie po prostu.
No
właśnie. Później na starsze lata może się zdarzyć, że musisz mieć z tym
kontakt, żeby pomóc rodzicom czy coś i nagle jest…
D.: Jakieś ograniczenie.
L.:
Fajnie,
że u Ciebie udało się tego uniknąć.
D.: No ja też uważam, że to jest niesamowite wyzwolenie, kiedy potrafisz się pogodzić ze swoim ciałem – tym jak ono wygląda i potrafisz się tą swoją nagością z kimś dzielić. To jest coś takiego, co – zwłaszcza jeżeli chodzi o związek – bardzo łączy i wytwarza się mocna więź między ludźmi, bo tak jakby już WSZYSTKO jest rozłożone na czynniki pierwsze i nie ma żadnych tajemnic.
L.:
D.: To po prostu bardzo uwalnia człowieka i ja jakbym miał pomóc komuś oswoić się z nagością, to bym właśnie od tego zaczynał – żeby się przyzwyczaić do siebie, do swojej nagości. Nawet – wiesz co - samego siebie oglądać przed lustrem, żeby zaakceptować swój wygląd, chociaż wiem, że to nie jest niestety łatwe.
No
to u Ciebie ta swoboda z lat dorastania przeszła dość płynnie w dorosłość, ale
Ty musiałaś mieć jakąś zmianę, skoro w domu nie było takiej swobody.
L.:
Ale
skąd się w ogóle wzięła ta chęć, żeby spróbować? Bo to też nie jest coś
zwyczajnego, że ktoś się decyduje nagle rozebrać do zdjęć, bo – tak jak mówicie
– jedno to jest w domu sobie latać na golasa, a drugie przed obcą osobą,
nieważne czy to facet czy kobieta.
L.: Tak naprawdę to był długi proces. W modelingu ciało jest głównym narzędziem pracy i trzeba je umieć wyeksponować. Ta świadomość ciała jest bardzo istotna. Zaczynałam od zwykłych portretów, potem przełamałam się do zdjęć w bieliźnie, gdzieś po drodze pojawiła się nagość zakryta, aż w końcu odważyłam się na akt. To się działo stopniowo i oczywiście nie z dnia na dzień. Najważniejsze to dać sobie czas, żeby przyszło to naturalnie. Zdjęcia aktowe od zawsze mi się podobały. Uważam, że to jest jedna z gałęzi fotografii, w której to nagie ciało jest pięknem w czystej istocie. Chciałam być tego częścią, odważyłam się i nie żałuję.
A
czy już w tamtym czasie przed pierwszym spróbowaniem byłaś już na co dzień
oswojona ze swoim ciałem i nagością?
L.:
Może
dlatego, że on właśnie nie miał tej bariery i dla niego nie było to czymś
niezwyczajnym, a dla Ciebie było.
L.: Pewnie tak!
D.: Ja myślę, że nie działałem też w taki sposób, żebyś ty mogła odczuć, że czegoś powinnaś się wstydzić. My mieliśmy od razu taką mega luźną więź jak kumple, którzy się razem wychowywali i razem w piłkę na boisku grali.
I właśnie wydaje mi się, że
to też miało duży wpływ na to, że my tak od razu mogliśmy być przy sobie nago i
nie było takiego czegoś, że „O kurcze ona się rozbierze!” Albo, że ja mam
ściągnąć koszulkę… Widzisz, że jestem chudy, co nie? To też z jednej strony
„powinno” mnie teoretycznie ograniczać, ale też takiego czegoś nie było. Nie
miałem tak, że „o kurcze, dobra, może nie wiem, skarpetki zostawię czy coś”.
Nam to bardzo szybko poszło i było mega naturalne.
Czyli
zanim zaczęłaś pozować do aktów, to już byliście razem?
L.:
Czyli Twoja zasługa!
D.: Skromnie mówiąc.
I
to jest właśnie bardzo istotne, żeby ktoś pokazał komuś, że nie ma w tym nic
złego. Większość z nas, którzy mieli wcześniej problem z nagością potrzebowała
kogoś, kto pokaże, że nie ma w tym nic złego. To jesteś ty i pogódź się z tym.
Jak nie polubisz samego siebie, to może Ci być później bardzo trudno w
nawiązywaniu relacji innymi ludźmi.
D.: No właśnie.
L.:
D.:
L.:
A które to zdjęcie?
L.: To jest to w drzwiach, na którym ja trzymam trampki i zasłaniam ręką biust. W sumie to taka bardziej nagość zakryta.
No
ale tu już jest ta bariera przełamana właśnie – nie, że tylko przy sobie, ale
dla świata.
L.:
D.: Musieliśmy do tego dojrzeć. Ja musiałem do tego dojrzeć jako artysta.
L.:
D.:
L.:
No bo jednak też życie nie trwa wiecznie i trzeba pozostawić jakiś ślad po
sobie.
D.: Tak samo jak ktoś, kto maluje obrazy czy pisze wiersze itd. Co by było jakby on to robił wyłącznie tak do szafy?
L.: Tak trochę bez sensu.
A
pamiętasz jak to było za pierwszym razem, kiedy musiałaś się pierwszy raz do
zdjęć przed kimś rozebrać, niezależnie czy to była już Ci znana lub obca osoba?
L.: Pierwszy raz było przed nieznajomą osobą. Wyszło tak spontanicznie. Nie planowałam tego. Była to wtedy nagość zakryta. Przyszło mi to w sumie łatwiej niż myślałam, ale był stres i taka właśnie niezręczność. Nie chciałam, żeby cokolwiek zobaczył i było to bardzo wstydliwe. Ale praktykowanie tego na co dzień razem z D. i to, że było takich sesji coraz więcej sprawiły, że stało się to dla mnie naturalne, stresy odeszły, nie było więcej żadnej krępacji.
Jest
dla Ciebie różnicą czy fotografuje Cię mężczyzna czy kobieta?
L.:
A
Ty chciałabyś sfotografować akt?
L.: No chciałabym, ale póki co nie było okazji. Mam nadzieję, że kiedyś się uda.
D.: Ogólnie na początku związku uznaliśmy, że nie będziemy się ograniczać w tym, co chcemy artystycznie robić czy sobie wmawiać, że coś jest złe, tylko w razie czego dużo rozmawiać o czymś, co może któremuś z nas przeszkadza.
No
tak, to głównie Ty musiałeś się poniekąd zmierzyć z tym, że L. jest
fotografowana w akcie głównie przez innych mężczyzn.
D.: No tak, tak. Jest taka świadomość, że to inni faceci, że na nią patrzą itd. Na początku miałem z tym lekki problem, bo to rodzi jakieś myśli w głowie, ale później zdałem sobie sprawę z pewnych rzeczy i się do tego przekonałem. Przestało mi sprawiać jakieś trudności to, że ona w taki sposób pracuje i że to są fotografowie. Po prostu wiem, że nikt tam nie lata z wywieszonym językiem i nie sapie do aparatu i modelek. Wiem też, że L. dobiera sobie rozważnie osoby, z którymi współpracuje.
L.:
D.: I w tej kwestii też mam do duże Niej zaufanie. Wiem, że stara się uzyskać z innych źródeł informacje na temat jakiegoś fotografa.
L.: Na przykład czy współpracował z kimś innym, kogo znam.
A
jak reagują na to Twoi znajomi czy rodzina?
L.:
D.:
L.:
No
to pomylił się chłopak naprawdę…
D.:
L.:
D.: Ale Ci foty lajkuje na Instagramie.
L.: No właśnie, więc chyba jej się podoba.
Nigdy
nie rozmawialiście na ten temat?
L.:
A
zdarzyło się może, żeby jacyś znajomi zapytali Was o to, czy nie macie problemu
z ukazywaniem nagości?
D.: Było, tak! Koledzy na początku jak zobaczyli, że np. zrobiłem bardziej rozbieraną sesję L. i wrzuciłem ja lub Ona na Instagrama, to na początku się pytali „Jak Ty tak możesz w ogóle?!” Przerażeni byli w ogóle samą myślą o tym. I to też na mnie jakoś wpływało, że „kurcze, może to rzeczywiście coś złego?”. Wiesz, też miałem jakieś wątpliwości. Ale dużo rozmawialiśmy ze sobą na ten temat i siłą rzeczy jakoś sobie to układaliśmy w głowie. Ja też bardzo potrzebowałem w tamtych momentach rozmowy właśnie odnośnie tego jak to wygląda, jak L. na to patrzy, żeby się z tym oswoić. Ale początkowo znajomi nie za bardzo do tego byli… Teraz to już wiesz – luz kompletny.
L.:
No
bo to jest z jakiegoś powodu szok dla ludzi.
D.: No właśnie pamiętam jak znajomy do mnie podszedł i tak pokazuje to zdjęcie i mówi:
-
„Widziałeś to?!”
-
„No widziałem.”
Początkowo ludzie byli
bardzo zdziwieni, że nam to nie przeszkadza ale myślę, że mieliśmy pozytywny
wpływ na niektórych naszych znajomych, jeżeli chodzi o oswojenie się z tym
tematem.
Na zmianę myślenia może?
D.:
A
pytałeś, dlaczego tak myślą?
D.: Właśnie próbowali mi to wyjaśnić, ale nie mieli zbyt dobrych argumentów.
L.: W niektórych przypadkach partnerki miały też duży wpływ na to jak ich faceci to odbierają.
D.:
No
zobaczą, ale nie dotkną, nie? ;)
D.:
No właśnie. Ja mówię „dobra, Ona sobie robi zdjęcia na warsztatach czy coś, ale
to nie polega na tym, że fotograf do niej podchodzi, ją maca i dopiero robi
zdjęcia”. A to jest właśnie jakieś tego typu chore myślenie.
Ale
wiesz, to u Ciebie jest wyjątkowe, że Ty nie masz takiego myślenia.
D.: Być może, ale to też była pewna walka, którą musiałem ze sobą stoczyć, żeby się do tego do końca przekonać.
L.: Na początku było mu trudno.
A
czy Ty fotografujesz też inne kobiety? I jak Ty, L., byś się do tego z drugiej
strony odniosła?
D.:
Jeszcze aktowo nie robiłem.
L.:
D.: Ale ja bardzo szybko robiłem postępy!
L.: To prawda, ale uważam, że powinno się nabrać więcej doświadczenia zanim zacznie się robić akty.
D.
Myślisz, że teraz już bym mógł robić takie zdjęcia?
Oooo,
uwaga! Teraz będzie powołanie się na 5 poprawkę amerykańskiej konstytucji!
L.: Wiesz co? Myślę, że… osoba
pozująca ma bardzo duże znaczenie. Chciałabym, żeby D. trafił na odpowiednią
osobę na swoją pierwszą aktową sesję. Osobę, która już pozowała i nie
potrzebuje aż takiego prowadzenia przez fotografa jak osoba początkująca, bo w
przeciwnej sytuacji zarówno on jak i modelka mogą się zniechęcić w związku z
tym, że nie będą wiedzieli do końca jak ze sobą pracować.
A
Jak jest u Was obecnie z dzieleniem nagości z nagością innych ludzi w takich
miejscach jak szatnie, plaże, sauny itp.?
L.:
A
Ty? Na plaży też byś się poopalał? :)
D.:
Co
Was denerwuje w społecznym podejściu do nagości?
L.: Tak, jak wspominaliśmy też na początku – to spłycenie nagości do pornografii. Przedmiotowe traktowanie.
D.: To, że ludzie nie potrafią rozróżnić tych dwóch rzeczy i nie wyczuwają w tym artyzmu, tylko od razu mają złe podejście, co wynika pewnie po części z tego, że dostęp do pornografii jest bardzo łatwy i powszechny. Większości osób jakoś nie przeszkadza to, że jest rzeźba rozebrana lub obrazy, na których są roznegliżowane osoby – to jest uważane za sztukę, bo jest czasem w muzeum.
L.:
Ale to też jest takie trochę spłycanie – że coś, co było kiedyś, to jest
sztuka, a to, że ktoś nie jest rozpoznawalnym artystą, jego medium jest
fotografia, a miejscem publikacji np. Instagram, to nie, tego już nie możemy
nazwać sztuką.
D.: I np. chcą to zdusić w zarodku, żeby to się bardziej nie rozwijało.
L.: I to, że jak dana estetyka nie trafia do kogoś, to od razu to przekreśla totalnie i nie potrafi zrozumieć i uszanować, że komuś innemu może się właśnie podobać.
D.: My też, choć mamy tę nagość obecną na swoich zdjęciach, to nie zmuszamy nikogo do tego, by to oglądał. Wiadomo, że czasem się zaobserwuje jakiś profil, a później przewijają się z niego posty, ale je pomijasz, bo nie jesteś zainteresowany. No ale zawsze możesz sobie wyłączyć to obserwowanie, a nie musisz pisać do twórcy, żeby przestał publikować takie rzeczy albo zgłaszać jako naruszenie regulaminu, bo one się tobie nie podobają. Właśnie takie podejście ludzi jest straszne.
A
jak to jest z ideałami oraz tym, że bardziej propaguje się nagość kobiecą.
L.: Wydaje mi się, że kobiece ciało uznawane jest za takie bardziej idealne – w sensie proporcje. Może łatwiej jest też ukazać kobietę niewinnie, bo ma bardziej harmonijne i subtelne kształty. Męskie ciała, zwłaszcza przyrodzenie, z jakiegoś powodu kojarzą się bardziej wulgarnie, chociaż na rzeźbach nigdy nie mieli z tym problemu. Ciężka sprawa. Wszystko zależy od tego jak nas ukształtowała kultura.
Co
Was skłoniło do tego, żeby wziąć udział w tym projekcie?
L.: Myślę, że nasze podejście jest bardzo zgodne z tym, co ten projekt reprezentuje.
D.: To też jest jakaś część nas, której nikt inny nie widzi, ale z racji tego, że tu jest taka fajna artystyczna otoczka, do tego ten wywiad, to jest to fajny sposób, żeby to pokazać…
L.: Swój punkt widzenia.
D.: No. Bardziej się uzewnętrznić z tym wszystkim. Tak jak mówiłem – miałem wcześniej z tym jakiś problem, ale chciałem sobie też postawić jakieś wyzwanie. No i L. mnie namawiała bardzo.
L.: My się wzajemnie uczymy od siebie.
D.: No, uzupełniamy się po prostu jak puzzle. :)