M.

Czym jest dla Ciebie nagość?

M.: Nagość jest dla mnie naturalnością. Jest swobodą, brakiem ograniczeń i tak naprawdę teraz już czuję się z nią bardzo normalnie, choć nie zawsze tak było. Kiedyś nagość była tabu. W domu wyglądało to tak, że razem z siostrą miałyśmy jeden pokój, więc widywałyśmy się nago regularnie. Osobą, która faktycznie wprowadzała nagość do mieszkania była moja mama, która wiecznie chodziła nago.


To gdzie to tabu?


Faktycznie kłóci się to jedno z drugim. Mama mogła chodzić po domu nago, ale my nie, głównie przez wzgląd na tatę, to było jakieś tabu. Nagość była mocno powiązana z seksualnością, a przynajmniej takie odnoszę wrażenie, jak przypominam sobie dom rodzinny. Ten przykład swobody w nagości nie przyszedł od mamy tylko dlatego, że było dla mnie jasne (podobnie jak z przeklinaniem), że rodzice mogą, ale my nie. W liceum zaczęłam spać nago. Po prostu było mi tak najwygodniej. Tata codziennie budził mnie rano do szkoły, więc to było lekko problematyczne; wiadomo - śpisz, obracasz się, kołdra się czasem tak ułoży, a czasem inaczej.




Wspomniałaś, że mieszkając z siostrą w jednym pokoju nie wstydziłyście się siebie. Czy taka relacja trwa nadal, ustała czy jakoś się zmieniła przez lata?


Mieszkałyśmy razem około 10 lat, a ona jest ode mnie młodsza o 5. Początków za bardzo nie pamiętam. Pamiętam natomiast, że przez to, że ten pokój był maleńki, to nie było tam przestrzeni, żeby się jakoś zasłaniać. Kiedy przyszedł okres dojrzewania, to naturalnie poczułam jakąś potrzebę prywatności. Niestety łazienka w domu się nie zamykała, a moja siostra czy mama wchodziły do niej bez zapowiedzi, kiedy się myłam. Pamiętam że bardzo mi to przeszkadzało. Przestało chyba dopiero jak się wyprowadziłam. Teraz, kiedy do nich przyjeżdżam, to tego problemu nie ma. Wchodzenie do łazienki dalej jest na porządku dziennym, ale już mnie nie denerwuje. Zdarza mi się np. brać kąpiel z mamą i po prostu sobie plotkować leżąc w wannie. Jak jeszcze z nimi mieszkałam, często tak było, że mama się myła, a ja siadałam sobie na dywaniku w łazience, kiedy opowiadała mi o swoim dniu, problemach czy kłótniach z ciotką :) 


Ale fantastycznie zdrowa cieleśnie relacja!



Mówiłaś, że w liceum zaczęłaś sypiać nago. Skąd się pojawił ten pomysł?


Nie wiem dokładnie jaki był proces myślowy, bo był czas, że spałam w pełni ubrana i to tak, że miałam na sobie bieliznę i na to jeszcze piżamę. Nie wiem jak ja to robiłam. W tym momencie sobie tego nie wyobrażam. Wydaje mi się, że wpłynął na to autorytet przyjaciela, który powiedział mi, że sypia nago i wtedy pomyślałam, że może też spróbuję. Później było to już czyste lenistwo. W gimnazjum i liceum byłam w naprawdę wymagającej szkole, więc zdarzało się, że kończyłam robić jakiś projekt o 3:00, a o 6:00 miałam pobudkę. Często chodziłam strasznie zmęczona, więc na koniec dnia najłatwiej było zrzucić ubranie i wejść do łóżka, nie budząc niechcący siostry, szukając po szafkach piżamy. I tak to się zaczęło. Potem okazało się, że na dodatek jest wygodniej i przyjemniej, więc tak już zostało. Kiedy wyprowadziłam się od rodziców, zamieszkałam z wspomnianym wcześniej przyjacielem. Może nie widywaliśmy się nago na co dzień, ale spaliśmy w jednym pokoju, więc mogliśmy czasami coś mimochodem zobaczyć. Mieszkaliśmy razem jakiś czas i byliśmy do tego przyzwyczajeni. Przestałam się wstydzić takiej codziennej nagości chyba dopiero kiedy pierwszy raz zamieszkałam z partnerem. Od tego czasu było mi bardzo swobodnie, ale zdecydowanie najswobodniej jest mi od roku, bo poznałam przyjaciół, którzy traktują nagość jako coś zupełnie normalnego. Wydaje mi się, że obecnie moja relacja z nagością jest najzdrowsza.



To opowiedz coś więcej o tym swoim ciałopozytywnym towarzystwie, o którym wspomniałaś.


Poznaliśmy się w zeszłym roku, więc to jest tak naprawdę krótka historia, ale dla mnie bardzo znacząca. Zaczęła się od chłopaka, którego poznałam na Tinderze. Wyraźnie pamiętam jedną sytuację z samego początku naszej relacji, byłam zafascynowana jego zachowaniem. Mieliśmy iść na plażę się wykąpać, a to był środek czerwca, więc jeszcze było zimno. Pomysł był zupełnie spontaniczny, więc korzystając z faktu, że mieszkam niedaleko, zahaczyliśmy o moje mieszkanie, żebym przebrała się w strój kąpielowy. To było dla mnie zupełnie normalne - skoro mamy iść się wykąpać, to ja zakładam strój. On wracał prosto z jakiegoś spaceru i nie miał nic przy sobie, więc automatycznie założyłam, że po prostu wykąpie się w bieliźnie. A on, pomimo obecności innych ludzi na plaży (może nie było ich jakoś strasznie dużo w czerwcu, aczkolwiek był to zachód słońca), po prostu się rozebrał i na waleta wbiegł do wody. Przez chwilę stałam tam w kompletnym szoku i zazdrosna tej pewności siebie, braku ograniczeń i niezainteresowania opinią ludzi. Dla mnie to było coś nowego. Pomyślałam sobie, że chciałabym kiedyś polubić swoje ciało na tyle, żeby nie mieć z podobną sytuacją problemu. Po kąpieli oczywiście musiałam zdjąć ten strój, więc zakryłam się ręczniczkiem i robiłam pod nim jakieś dzikie akrobacje, dalej myśląc o jego swobodzie, jakiej mi brakowało.





Tak naprawdę przebywanie przy ludziach nago zrobiło się dla mnie w pełni komfortowe dzięki niemu. Spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu i zdarzało się, że np. wspólnie robiliśmy sobie nago śniadanie. W międzyczasie poznałam jego znajomych, którzy sami nazywają się “bandą golasów”. Któregoś razu pojechaliśmy razem nad jezioro. Okazało się, że oni po prostu jeździli na takie wypady i wszyscy leżeli razem na pomoście, opalając się nago. Kiedy pojechałam z nimi pierwszy raz, praktycznie się jeszcze nie znaliśmy. Mimo to, nie było żadnego czajenia się, przyglądania czy zwracania na to większej uwagi. Damska połowa towarzystwa opalała się topless, męska zupełnie nago i to było tak normalne, że mimo, że znałam ich bardzo słabo, to w ogóle nikt się dwa razy nad tym nie zastanawiał. 



Tak się zaczęło. Trzykrotnie byłam z nimi na takim wyjeździe i zawsze jak zapadał zmrok, wszyscy po prostu się rozbierali i wskakiwali do jeziora. Pamiętam zabawną wymianę zdań podczas wspólnej imprezy sylwestrowej kilka miesięcy później. Miałam na sobie kombinezon jednoczęściowy i chciałam wejść do toalety, która się nie zamykała, więc poprosiłam ich, żeby jej pilnowali. Reakcja brzmiała “Ale w sumie kto Cię tu, M., nago nie widział?”. No w sumie racja. Więc takie tam jest towarzystwo. Niesamowicie je cenię, chociaż nie mam już okazji tyle z nimi przebywać. :)



To jest chyba ekstra w tej ciałopozytywnej bańce, że można się poczuć totalnie wolnym od tych dziwnych obaw o “należyty” wygląd, wyzbyć niepotrzebnego wstydu itd., bo kiedy inni zupełnie nie zwracają na tę kwestię uwagi, to samemu zaczynasz o tym zapominać.


No tak. Kiedy ty nie robisz z tego niczego wielkiego, to nawet osoba, która nie jest do tego przyzwyczajona ma szansę poczuć, że to normalna sprawa. Dokładnie tak, jak ja wtedy na plaży. To zdecydowanie jedno z moich ulubionych wspomnień tamtego lata i naprawdę zmieniło diametralnie moje podejście do nagości, chociaż myślę, że bohater tej historii zupełnie nie zdaje sobie z tego sprawy. :)



Pozbyłaś się kompleksów?


No właśnie - myślę, że tutaj kompleksy mają bardzo dużą wagę. W czasie, kiedy mieszkałam z rodzicami, byłam strasznie zakompleksiona, dlatego też wtedy nagość była czymś niekomfortowym. Swoboda przyszła późno. Dopiero kiedy te kompleksy zaczęły się rozmywać, poczułam się pewna siebie i polubiłam swoje ciało. W gimnazjum i liceum miałam ich sporo. Bardzo nie lubiłam swoich sutków - uważałam, że są za duże. Miałam problemy z cerą, zwłaszcza na plecach, z którymi nie mogłam sobie za nic poradzić, więc zawsze były zakryte. Niesamowite jest, jak wielką rolę w kompleksach odgrywają inni ludzie. Sutki zaczęły mi przeszkadzać tylko dlatego, że kiedyś jakiś idiota zwrócił mi na nie uwagę i ten komentarz sprawił, że przestałam je lubić na wiele, wiele lat. To była totalna bzdura z czasów liceum, a pamiętam ją tak dokładnie, jakby to było wczoraj. Zrobiło mi się przez to strasznie niekomfortowo. 




Jak myślisz, dlaczego takie bzdury mają tak daleko idące konsekwencje?


Kiedy osoba, której chcesz się podobać najbardziej wytyka coś, z czym już wcześniej nie czułeś się pewnie, to po prostu to z tobą zostaje. Potem była druga sytuacja, gdzie ten sam chłopak widział mnie w pięknej, starannie dobranej na tę okazję bieliźnie i powiedział mi, że powinnam iść na siłownię. Mimo tego, że byłam patykiem, ważyłam jakieś 45 kg. Dlaczego? Nie wiem. Ale potem przez wiele, wiele lat miałam gigantyczny problem. Na szczęście dojrzałam, a opinia ludzi przestała mnie tak głęboko boleć. Polubiłam swoje ciało takie, jakim jest i mnie się ono podoba. Spodobało się też osobom, którym chciałam, żeby się podobało, a cała reszta mnie prawdę mówiąc nie interesuje.




Z nagością trudno się oswoić, bo jest jej tak mało w przestrzeni publicznej, że nie wiesz, co jest “normalne”. Jest jeden fantastyczny blog, który pokazuje zdjęcia naturalnych, różnorodnych piersi. Niestety znalazłam go o wiele za późno. Może uchroniłby mnie przed myślami, że z moimi jest cokolwiek nie tak? Byłam w szoku, bo tak naprawdę jako kobieta praktycznie nigdy nie miałam okazji oglądać normalnych piersi poza treściami pornograficznymi, gdzie są zawsze piękne i symetryczne. Tamta strona bardzo otworzyła mi oczy. Tego mi brakuje w “mainstreamowym” Internecie. Instagram banuje sutki, nie ma okazji zobaczyć naturalności, więc widzi się tylko nieskazitelne ciała aktorek. Rzeczywistość przecież wygląda inaczej.



Co Twoim zdaniem najmocniej wpływa na nasze postrzeganie nagości?


Myślę, że otoczenie i postrzeganie własnego ciała przez pryzmat kompleksów. Przynajmniej te rzeczy najbardziej wpłynęły na mnie. Może gdyby nie było kompleksów, byłabym bardziej otwarta już wcześniej. Ale jednocześnie gdybym nie poznała tamtej grupy, nie doszłabym do takiej swobody, jaką mam obecnie. To też chyba przychodzi w pewien sposób falami. Lata 70-80te były bardzo wyzwolone, 90te i dalej wydają mi się bardzo wstydliwe. Może teraz wchodzimy z powrotem w tę luźniejszą fazę? Mam nadzieję :)




Jesteśmy też mimo wszystko bardzo katolickim krajem i to również ma na nagość ogromny wpływ. Dla mnie co prawda religia nigdy nie była ważna, więc nie miała wpływu na moje osobiste postrzeganie nagości. Ma wpływ odgórnie, systemowo, bo w takim kraju żyjemy, ale ja nigdy nie odczułam, żeby nagość była zła ze względu na religię, choć wiem, że tak się dzieje.




Ale jak się zagłębisz, to religia też wcale nie mówi, że nagość jest zła. To jest bardziej działanie kościoła, któremu na tym wstydzie zależy. 


No umówmy się - czym innym jest religia, a czym innym to, co się rozumie poprzez jej praktykowanie. Moja rodzina w ogóle nie jest religijna, chyba tylko babcia i dziadek. Jednocześnie bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie moja babcia, której powiedziałam o tym projekcie. Zapytała co to za sesja, opowiedziałam, że będzie przedstawiać mój poranek z tą różnicą, że będę nago. Wydaje mi się, że babcia nie zdaje sobie sprawy z tego, że ja w swoim mieszkaniu tak po prostu funkcjonuję, że tak mi jest najwygodniej. Dla mnie to jest tak oczywiste, że nie potrzebuję nikomu tego obwieszczać. Reakcja babci była pozytywna, a raczej spodziewałam się czegoś w stylu “A czy chciałabyś na pewno, żeby ludzie coś takiego widzieli?”. Byłam tak cholernie dumna z babci, że nie padły żadne takie słowa! To jest jakiś postęp, jakiś czas temu mogłabym dokładnie coś takiego usłyszeć.



Czy jest coś, co chciałabyś zmienić w społecznym podejściu do nagości?


Denerwuje mnie strasznie społeczna różnica między strojem kąpielowym a bielizną. Dlaczego jedno jest okej publicznie, a drugie nie? Nienawidziłam tej hipokryzji odkąd pamiętam, nawet gdy jeszcze nie myślałam o nagości w tych kategoriach, co obecnie.

Chciałabym też móc na polskiej plaży opalać się tak, jak mi jest najwygodniej i nie słuchać komentarzy czy nie bać się reakcji ludzi dookoła. Ale generalnie chyba nie jestem aż tak głęboko w tym osadzona, by odczuwać potrzebę większej społecznej zmiany. Nie patrzę na nagość społecznie, a bardzo indywidualnie, you do you, I’ll do me :)




A zauważasz jakieś postępy poza najbliższym otoczeniem? 


Bardzo ciężko to stwierdzić, żyjąc sobie w bańce ciałopozytywności, nawet nie tylko w prawdziwym świecie, ale też w Internecie. Treści jakie obserwuję i jakimi się otaczam, to mój feministyczny, ciałopozytywny i lewicowy światek. On na pewno idzie w dobrym kierunku, ale zakładam, że te przekazy tak naprawdę nie są dla mnie. Są kierowane poza tę bańkę. Kiedy trafiają do mnie, czuję że mam styczność z nimi w dużej ilości i powoduje to wrażenie, że na pewno coś na zewnątrz się zmienia. Tak naprawdę mogę być w kompletnym błędzie. Myślę, że nie jestem w stanie rzetelnie tego ocenić, ale chcę wierzyć, że idziemy w dobrym kierunku. Kiedy poznaję nowych ludzi, zazwyczaj są dokładnie tak otwarci jak ja, ale prawda jest taka, że poznaję ich poprzez tych, którzy już są w moim życiu, a oni dobierają sobie osoby o podobnych poglądach. W ten sposób kółeczko się zamyka, więc naprawdę nie wiem. Ale np. osobą zupełnie spoza tego kręgu jest moja siostra. Przez wiele lat nie miałam z nią zbytnio kontaktu i dopiero w zeszłym roku przyjechała do mnie świętować swoje 18. urodziny. Szykując się do wspólnego wyjścia na imprezę ubrała białą koszulkę i powiedziała, że nie chce zakładać stanika, bo jest jej niewygodnie. 

- No to nie zakładaj. 

- Tak? Mogę? 

- No możesz. 

- Bo mama mówi, że nie mogę, bo prześwituje i to jest wyzywające. 

- No ale nie jesteś u mamy, tylko u mnie. 



Na następny dzień poszłyśmy na plażę i stwierdziła, że chce się opalać topless. Powiedziałam jej “Spoko. Jeśli jest ci z tym dobrze, to niech ci będzie dobrze”. To jest osoba spoza tej bańki, a faktycznie idzie to u niej w tym dobrym kierunku. Czuła się swobodnie ze swoim ciałem, mimo że wtedy nie było w “typowym instagramowym kanonie”.



A czy Twoja osobista zmiana w podejściu do cielesności spowodowana jest bardziej tym, że do tego dojrzałaś czy ze względu na relację z ludźmi, których poznałaś?


Myślę, że bardziej przez relację z tamtym chłopakiem i jego towarzystwem. Gdybym ich nie poznała, pewnie nie miałabym teraz tej rozmowy z tobą, mimo jakiejś osiągniętej dojrzałości.




Pamiętasz pierwszy raz, kiedy podzieliłaś swoją nagość z nagością innych ludzi? Jak się wtedy czułaś, czy sprawiło Ci to problemy, może coś Ci w tym pomogło?


Pierwszy moment, kiedy to się stało był nieświadomym wyborem. Miałam marzenie, żeby nago wykąpać się nocą w morzu. Byliśmy już wszyscy pijani, a ja w szczególności, na tyle, że wychodząc z wody najzwyczajniej zapomniałam się ubrać. Podeszłam do ogniska, gdzie siedziało grono ludzi poznanych dosłownie pół godziny wcześniej i dopiero znajomi uświadomili mi, że jestem naga. Na szczęście byłam tak pijana, że zupełnie mnie to nie skrępowało. W innym wypadku pewnie spaliłabym się wtedy ze wstydu. Pierwszy świadomy moment był wtedy nad jeziorem; historia, którą już opowiedziałam. Może na początku byłam odrobinę zestresowana, ale po prostu zdjęłam strój, zamknęłam oczy, opalałam się i myślałam o tym, że nawet jeśli ktoś na mnie patrzy, to ja po prostu tego nie widzę.




To była Twoja własna decyzja czy pod wpływem koleżanki, która dała Ci dobry przykład?


Wydaje mi się, że to ja to zaproponowałam, bo po prostu nienawidzę mieć śladów po stroju. Było bardzo słonecznie i gorąco, więc po prostu zapytałam, czy to będzie O.K.



Czyli miałaś już tę odwagę. Czy może było to już wypracowane wcześniejszym opalaniem topless?


Nie, nigdy wcześniej. Chociaż moja mama z ciocią zawsze to robiły, więc w sumie miałam dobry z nich przykład. Tam akurat byliśmy w takim miejscu, gdzie, poza naszą czwórką na pomoście, najbliżsi ludzie byli gdzieś za wysoką trawą, nie byliśmy na widoku. Miałam odwagę wyjść z tą inicjatywą, bo czułam, że to są właśnie ludzie, przy których nie muszę się stresować takimi rzeczami. Gdyby był tam ktoś spoza tego zaufanego grona - mimo, że my wcale się tak dobrze jeszcze nie znaliśmy - mogłabym się nie odważyć. Od razu czułam od nich energię, która mówiła, że w tym towarzystwie wszystko jest akceptowalne. Póki nie robisz krzywdy sobie czy innym, to zaakceptujemy cię taką, jaka jesteś i będziesz tu mile widziana. 




Pytałeś też o saunę - odkąd poznałam tamtego chłopaka, zaczęłam chodzić regularnie, to był nasz wspólny czas relaksu. Tam nigdy nie miałam problemu z nagością, sauny są dla mnie jakby inną kategorią. Nagość jest wręcz wskazana, oczekiwana, więc nie ma tego tabu i powodu, by ktoś miał krzywo na ciebie patrzeć. Chociaż często do tej pory zdarza mi się słyszeć komentarze od mężczyzn, że pierwszy raz spotykają tak “odważną” kobietę na saunie. To było dzielenie nagości, ale z obcymi ludźmi, których prawdopodobnie nigdy w  życiu już nie zobaczę.




Kilka miesięcy temu zaprzyjaźniłam się z dziewczyną, z którą teraz też regularnie chodzę na saunę, nocuję u niej, dzielimy wieczorną pielęgnację. Jedna się myje, druga zmywa makijaż i po prostu rozmawiamy bez skrępowania.



A ostatnią majówkę spędziłam z inną przyjaciółką, którą tak naprawdę pierwszy raz widziałam na żywo. Zaprzyjaźniłyśmy się pracując ze sobą zdalnie; ona w Krakowie, ja w Gdańsku. Świetnie nam się rozmawiało przez telefon, dzieliłyśmy się wszystkimi życiowymi dramami, więc stwierdziłyśmy, że jedziemy razem do Warszawy.

Pierwszego dnia szykowałyśmy się do wyjścia na imprezę i N. po prostu wchodząc do łazienki i zostawiając otwarte drzwi powiedziała, że jeśli chcę, mogę śmiało wchodzić, a ona się będzie myć i szykować. Bardzo lubię takich ludzi, można się przy nich czuć tak swobodnie i naturalnie. Po imprezie spałyśmy sobie razem półnagie czując się zupełnie normalnie.



W towarzystwie ludzi z takim nastawieniem czuje się jakąś taką akceptację, szacunek i bliskość. Uczucie bezpieczeństwa, że widzą mnie dokładnie taką, jaka jestem i nie muszę przy nich udawać nikogo innego. Równie dobrze N. mogła być świetną osobą przez telefon, a na miejscu okazałoby się, że mamy po prostu inne zwyczaje. Wyszło na to, że niechcący dobrałyśmy się idealnie. Pamiętam bardzo siostrzane uczucie, którego przez większość życia nie miałam z własną siostrą. Może pojawiłoby się, gdybyśmy teraz ze sobą mieszkały?



Wydaje mi się, że to jest nawet bardziej związane z tym jak ktoś sam podchodzi do tego tematu, aniżeli jak bliskie są więzi między konkretnymi osobami czy skąd ktoś pochodzi. Można czuć się totalnie komfortowo i swobodnie przy zupełnie nowo poznanej osobie, która “reprezentuje” podobne podejście, a z drugiej strony być w związku nawet małżeńskim, w którym nagość występuje wyłącznie w strefie erotycznej.


To jest dla mnie właśnie bardzo ciekawe. Pamiętam jeden swój związek, w którym usłyszałam, że mój partner nie chce wprowadzać nagości do codzienności, by nie straciła tego seksualnego wydźwięku. Widząc jak się szykuję, idę pod prysznic czy robię coś nieseksualnego nago, mogło mu to odbierać jakąś magię momentu, która później byłaby potrzebna. Więc na pewno to bardzo mocno zależy od człowieka. Dla kontrastu, w innej relacji nagość występowała w zupełnie normalny sposób w codzienności. Zazwyczaj była to jakaś poranna czy wieczorna rutyna. Mieliśmy fantastyczny rytuał, który niesamowicie ciepło wspominam. Staram się regularnie balsamować całe ciało, a on to podłapał. Przyszedł taki moment, kiedy robiliśmy to wzajemnie. Szliśmy się umyć, a później on balsamował mnie, a ja jego. Było w tym tyle troski, opiekuńczości i delikatności; otoczenia akceptacją i opieką! Jasny komunikat, mówiący “znam każdy centymetr twojego ciała i niezależnie od tego, czy go lubisz, czy nie, ja się o niego zatroszczę”. Przepiękne zaufanie i bezpieczeństwo.



Mieszkasz nad morzem. Goła plaża też już była grana?


Nie, nie miałam okazji jeszcze pojechać, bo nie jest blisko i jestem leniwa, skoro mam 10 minut spacerkiem na zwykłą plażę… A poza tym kupiłam tyle pięknych strojów kąpielowych i teraz mam ich nie wykorzystywać? :) Myślę, że w tym sezonie w końcu się przejadę. Kiedyś to było dla mnie kompletnie nie do pomyślenia. Tak samo jak koncept tego, że istnieją ośrodki naturystyczne, gdzie turyści jeżdżą na wakacje. Teraz całkowicie rozumiem. Za naturystkę się co prawda nie uważam, ale totalnie pojechałabym w takie miejsce, chociażby dla samego doświadczenia.



Ale pływanie na golasa już mówiłaś, że było.


Oprócz nocnych zanurzeń, miałam chyba jedną okazję ze swoim ówczesnym partnerem. Jezioro było otoczone lasem, więc chodziliśmy sobie na spacery, zbieraliśmy grzyby, jagody. Było okropnie gorąco, więc przerwaliśmy na chwilę spacer, zrzuciliśmy ubrania i poszliśmy się kąpać. Potem wracając lasem zarzuciłam na siebie jedynie koszulkę, ubraliśmy się dopiero zbliżając się do “cywilizacji”. Wspaniałe uczucie, byłam wtedy wolna i beztroska. 



Co Cię skłoniło do wzięcia udziału w tym projekcie?


Dowiedziałam się o nim zupełnie przypadkowo. Moja kumpela ze studiów jest fotografką i jej profil został udostępniony przez kogoś na Instagramie. Jej zdjęcie było na pierwszym kafelku, a porankowe na trzecim. Tego samego lub kolejnego dnia w relacji był odnośnik do Nude Morning, więc tak znalazłam projekt. Przejrzałam sobie zdjęcia, bloga i spodobało mi się bardzo to, jak subtelnie przedstawiasz nagość. Klimat zdjęć jest tak intymny; zupełnie, jakbym mieszkała z koleżanką i mogła zobaczyć jak robi sobie śniadanie rano. Wydało mi się to tak ludzkie i… normalne, bo przecież sama to robię. Jedyną moją barierą było to, że moje mieszkanie jest bardzo małe. Pomyślałam, że też chciałabym wziąć udział, powiesić nawet później zdjęcia na ścianie, ale sądziłam, że nie będzie jak ich tutaj zrobić. Mało brakowało, a przez to bym się do Ciebie nie odezwała! Uznałam jednak, że nawet jeśli mieszkanie się nie nadaje, to po prostu pochwalę twórczość. Dodatkowo myślę, że warto normalizować takie rzeczy. Teraz jest chyba trochę taki trend, więc normalizujmy. Jak tylko napisałam i odpowiedziałeś, że damy radę, to od razu wysłałam opis i link do projektu do grupy znajomych. Powiedziałam coś w stylu “Ej, ciałopozytywne babeczki, tu jest coś fajnego, podsyłam.” I w taki sposób namówiłam jeszcze jedną dziewczynę, z którą zdjęcia zrobisz jutro.



I jak było?


Fantastycznie! Miałam kilka sesji zdjęciowych w życiu, nigdy jednak nago. Od dawna czułam, że chciałabym zrobić sobie akt, ale sądziłam, że będzie “standardowy”. Muszę przyznać, że bardziej stresowałam się podczas poprzednich sesji, gdzie musiałam pozować, myśleć o tym, co dobrze wygląda i proponować różne kadry od siebie. Ta presja była stresująca. Tutaj leżałam i pachniałam, robiłam smaczne śniadanie, wzięłam długi, relaksujący prysznic, porozmawiałam z babcią przez telefon. Same przyjemne rzeczy! :) Nie musiałam się niczym przejmować. Kiedy robiliśmy zdjęcia, na których śpię, bardzo doceniłam, że pytałeś mnie czy możesz poprawić kołdrę czy w jakiś sposób się zbliżyć. Kiedy miałam zamknięte oczy, to dodawało mi poczucia bezpieczeństwa. Atmosfera była super i cieszę się, że się zdecydowałam. Na pewno zrobimy jeszcze kiedyś powtórkę, może już w nowym mieszkaniu :)