P.

Czym jest dla Ciebie nagość, jak ją postrzegasz i jaki masz do niej stosunek?

Myślę, że bez ubrań człowiek jest najbardziej sobą. Nago wszyscy wyglądamy podobnie. Nasze ciała są niedoskonałe, a strojem nie maskujemy niczego w naszej osobowości. Ewentualnie tatuażami możemy się jakoś wyrazić w takich okolicznościach. Ale nago człowiek pozostaje taki jakim jest, jakiego na co dzień sobie nie wyobrażasz.


Czym nagość jest dla mnie? Dużą swobodą, luzem. Myślę, że takie nieskrępowanie kiedy jest się nago, czucie się dobrze będąc nago jest jednym z wyznaczników tego, czy mamy dobrą samoocenę, dobre poczucie własnej wartości, czy nie mamy kompleksów związanych z własnym wyglądem. Ja mam swobodny stosunek do nagości. Uważam, że nagie ciało jest piękne. Uchwycone w nieerotyczny sposób wygląda całkowicie naturalnie i nie jest prowokujące w żaden sposób. Moim zdaniem za często pokazywana jest nagość erotyzowana, wręcz wulgarna w kampaniach czy reklamach w telewizji, teledyskach, wszędzie. Znacznie rzadziej spotykamy się z akcjami pokazującymi, że ciało to najbardziej naturalna rzecz, która jest piękna sama w sobie, nie trzeba jej w żaden sposób upiększać, poprawiać. Nie trzeba mieć – nie wiem – ogromnych piersi, żeby było piękne.


Jak Twoje podejście do nagości zmieniało się na przestrzeni lat? W jakich realiach się wychowywałaś?

W ostatnich klasach podstawówki zaczęło się zwracać uwagę na to, którym dziewczynom rosną piersi. Na szczęście u mnie w domu ogólnie nie było problemów z rozmawianiem o seksualności, seksie, o dojrzewaniu albo o zmianach w ciele, hormonach itd. Był to bardzo otwarty temat. Nie było tabu i o wszystkim rozmawiałam ze swoją mamą.


A zdarzało Ci się widywać rodziców nagich?

Tak. Np. moja mama nie krępuje się wychodząc z łazienki nago. Po prostu przechodzi i czuje się bardzo swobodnie.


Czyli to nie był dla Ciebie jakiś szok?

Nie. Był taki czas, że mi to przeszkadzało i zwracałam jej uwagę, że nie lubię jak chodzi nago po domu. Ale niewiele sobie z tego robiła, myślę że dzięki temu mnie też łatwiej było polubić swoje ciało.


Ale to pewnie w procesie dojrzewania?

Tak, dokładnie.

Bo wcześniej pewnie sama gdzieś tam latałaś swobodnie za młodu?

Tak! Jasne, że tak. Pamiętam z dzieciństwa bieganie po podwórku czy na plaży nago.

No ale tak jak mówię – moja mama nie krępuje się wyjść z łazienki bez ręcznika. U nas się gadało o wszystkim. I pamiętam taki moment chyba w 6 klasie podstawówki jak mama kupiła mi pierwszy stanik i koleżanka w szatni na w-fie zwróciła mi uwagę na to, że już mam stanik i co ja sobie w ogóle wyobrażam i co ja robię.


W sensie zadrwiła z Ciebie?

Tak. I zrobiło mi się przykro, bo znalazłam się na świeczniku. Byłam pierwszą dziewczyną w klasie, która nosiła stanik. Oczywiście nie minęło kilka tygodni, a wszystkie dziewczyny zaczęły chodzić w stanikach i już sobie pokazywałyśmy te staniki, porównywałyśmy jak wyglądają, gdzie kupiłyśmy, jaki rozmiar. Wiesz – to była nowość – coś ciekawego. Później pamiętam jak byliśmy w gimnazjum był taki czas, że ja rzeczywiście wyróżniałam się tym, że miałam większe piersi niż reszta dziewczyn, więc chłopcy na to zwracali uwagę i to było tak nieprzyjemne. Już wszystkim hormony buzowały wtedy.


W liceum miałam basen i nigdy nie przebierałam się swobodnie przy koleżankach z klasy, zawsze chowałam się za ręcznikiem. Zresztą wszystkie tak robiłyśmy.

Wydaje mi się, że wstyd z czasem zaczął zanikać. Jak już byłam na studiach i chodziłam na W-F albo saunę sama, brałam prysznic nago i nie czułam się skrępowana obecnością innych osób. Wydaje mi się, że to po prostu naturalnie minęło wraz z dojrzewaniem i dorastaniem.


Pod koniec studiów miałam taki dwuletni okres, kiedy obsesyjnie przywiązywałam wagę do tego jak wygląda moje ciało i ile ważę. Katowałam się postami Dąbrowskiej, które stosowane za długo bez medycznych wskazań mogą przynieść ogromne szkody. Wydaje mi się, że to nie były zaburzenia odżywiania, tylko taka chwilowa chora obsesja na punkcie wyglądu. W tym czasie wmawiałam sobie, że nie jestem wystarczająco szczupła, że mam za gruby brzuch i nie potrafiłam wyjść z łazienki bez ręcznika. Nie akceptowałam swojego ciała, chciałam wyglądać lepiej i lepiej. Potrafiłam w dwa tygodnie zrzucić osiem kilogramów.


I jak to się zmieniło? Był jakiś punkt zwrotny?

Po rozstaniu z moim wieloletnim chłopakiem tak naprawdę wszystko wróciło do normy. Przyszedł moment, w którym w pełni zaakceptowałam to, że w zależności od pory roku, od poziomu stresu w moim życiu czy tego jak się odżywiam, moje ciało się zmienia. Jeżeli przez miesiąc siedzę na kwarantannie w mieszkaniu i nie mogę ćwiczyć tak jak zwykle, to to jest naturalne, że tyję. Jeżeli mam ochotę jeść trzy razy w tygodniu pizzę i jem tę pizzę, to nie robię sobie z tego powodu wyrzutów sumienia, bo…


Kto nie lubi pizzy?

Kto nie lubi pizzy? Dokładnie.

Zaakceptowałam to, że moje ciało się cały czas zmienia i nie wygląda perfekcyjnie.

I nie musi.

I nie musi. Jeżeli nic nie stoi na przeszkodzie jeżdżę codziennie do pracy rowerem, kiedy tylko mogę ćwiczę jogę i chudnę. Nie wpadam w kompleksy. Lubię obserwować jak moje ciało zmienia się wraz ze zmianami rytmu życia. Akceptuję to, że się zmienia.


Co według Ciebie wpływa na to, że większość młodych ludzi jest tak bardzo wstydliwa?

Ogromny wpływ na nastolatków ma Internet. Obecnie prawie całe ich życie rozgrywa się właśnie tam. Sama dorastałam razem z Instagramem. Wraz z nim zaczęły pojawiać się moje pierwsze kompleksy, gdy okazywało się że nie wyglądam tak dobrze w stroju kąpielowym jak moje rówieśniczki kojarzone z sieci społecznościowych. Ale Internet to dla mnie głównie źródło kompleksów, nie wstydu.

Wydaje mi się, że wstyd bierze się przede wszystkim z wychowania. Wynosi się go z domu. To, co Ci mówiłam - w moim domu nie było tematów tabu, rozmawiałam z mamą o wszystkich zmianach zachodzących w moim dojrzewającym ciele, ona sama nie wstydziła się przede mną swojej nagości.  Jako dziecko spędzałam dużo czasu z młodszą siostrą mojej mamy, jeździłam do niej zawsze w wakacje. I często widywałam ją nago, nie wstydziła się mnie. Widywałam też nago moją babcię.

Chyba nie wyczytałam w Twoich innych wywiadach, by któraś z dziewczyn miała tak "swobodnych" rodziców. Moim zdaniem to dzięki wychowaniu, które zapewnili mi moi rodzice tak łatwo pozbyłam się kompleksów i chętnie pozuję nago.


Mogę zatem chyba wywnioskować, że taki sposób wychowania, jaki Ty miałaś, pozytywnie wpływa na podejście do nagości w późniejszym wieku.

Tak! Chociaż nie jest tak, że w pełni nagość toleruję.

Osobiście mam duży problem z saunami. Lubię saunować, podoba mi się  to jako aktywność, ale nie czuje się dobrze w miejscu, w którym jest tak dużo nagich osób. Nie ma co ukrywać – na saunach przeważnie są dużo starsi ode mnie mężczyźni. Zawsze jest więcej mężczyzn niż kobiet i pomimo przyjemności jaką sprawia mi przebywanie w saunie, odczuwam wtedy ogromny dyskomfort.

A już w ogóle nie czuję się dobrze w łaźniach parowych, w których ściąga się całkowicie ręcznik i siedzi się nago obok innych ludzi. To mnie krępuje. Ale to już wrażenia całkowicie personalne. Myślę, że u nas brakuje saun, w których wszyscy całkowicie się rozbierają (albo obowiązkowo pozostają w ręcznikach) i zachowana jest równowaga między liczbą kobiet i mężczyzn. Albo godziny tylko dla kobiet?


Jak często i w jakich okolicznościach sobie pozwalasz na nagość?

Jak wiem, że jestem sama w mieszkaniu, to biorę prysznic przy otwartych drzwiach, puszczam głośno muzykę i odpalam kadzidełka. Gdy są moje współlokatorki zdarza mi się przemknąć z łazienki do pokoju nago gdy zapomnę ręcznika. Ale nie jest tak, że jestem często nago. Raczej zdarza mi się spędzić sobotę w jakiejś skromnej piżamie.

To jest u nas całkowicie normalne, że chodzimy w koszulce i majtkach po domu i nikomu to nie przeszkadza.


A myślisz, że jeśli mieszkałabyś sama, to częściej korzystałabyś z tego komfortu?

Tak, myślę, że jak najbardziej.


A planujesz w przyszłości w takim samym podejściu wychowywać swoje potomstwo?

Tak, zdecydowanie. Chciałabym, żeby moje nastoletnie dzieci miały jak najmniej kompleksów, żeby umiały obserwować i rozmawiać o zmianach zachodzących w ich ciałach. Tak jak ja mogłam rozmawiać o tym z moimi rodzicami.

Wiem, że nadchodzi taki moment, kiedy trzeba dzieciom wytłumaczyć, że nie mogą wszędzie biegać nago i pokazywać swojego ciała. Nie chodzi o stygmatyzowanie nagości, trzeba pozwolić dzieciom na nią. Chodzi o to, żeby potrafiły również same zadbać o swoje bezpieczeństwo. Jestem ogromną przeciwniczką małych dzieci biegających bez strojów kąpielowych na plażach. Bardzo mi to przeszkadza. Uważam, że powinno to zostać uregulowane jakąś ustawą.


A dlaczego?

Dlaczego ludzie pozwalają, by ich dzieci były nagie w miejscach publicznych, podczas gdy sami nie są nago? Przecież to totalnie nieodpowiedzialne! Widząc gołe, niczego nieświadome dzieci na plaży nie mogę przestać myśleć o psychopatach, którym taki widok może sprawić przyjemność.

Nie mam nic przeciwko dzieciom nago w bezpiecznych miejscach, na podwórku, za domem, w ogrodzie u przyjaciół z innymi rówieśnikami. Jednak wystawianie rozebranych dzieci na widok obcych osób to skrajna nieodpowiedzialność. Dla mnie taki widok jest też niesmaczny, przeszkadza mi i w żadnym stopniu nie powinien być akceptowalną normą.


A co w takim razie sądzisz o plażach naturystycznych?

Nigdy nie wybrałam się na taką zamierzenie. Trafiłam parę razy przypadkiem i przyspieszałam, żeby jak najszybciej się oddalić. Nie czułam się swobodnie, tym bardziej ubrana. Co prawda było to lata temu i może teraz coś się zmieniło. Opalałam się raz topless na wakacjach w Walencji. Stwierdziłam, że „czemu nie”, ale tak naprawdę ani mi się to nie podobało, ani nie było komfortowo. W  ostateczności miałam jeszcze poparzone piersi od słońca. Totalnie nie wyszło, zupełnie mi się to nie podobało. Myślę, że teraz miałabym z tym większy luz niż wtedy w Hiszpanii. Od tamtych wakacji minęły ponad cztery lata i może już lubię opalać się topless.


No to to jest chyba dobry moment, by zapytać o fotografię, bo w niej poniekąd jakaś publika występuje i podczas zdjęć i później pośrednio jako oglądający te zdjęcia. Jak do tego doszło i jak to na Ciebie wpłynęło?

Wiesz co… ja do tej pory większość swoich nagich zdjęć robiłam z jednym fotografem – z Mateuszem Hajmanem, a tylko raz miałam sesję z innym fotografem – z Radkiem Pasterskim. Z Mateuszem wyszło tak, że zrobiliśmy razem pierwsze zdjęcia jak tylko skończyłam 18 lat. Już wcześniej go obserwowałam, wiedziałam, że robi zdjęcia głównie w Katowicach; słynął ze swoich aktów, stawał się coraz popularniejszy. Podobało mi się, że w jego sesjach występują nagie dziewczyny, ale jednocześnie nie są przedstawione w rozerotyzowany sposób. Ich ciała są naturalne, w wygodnych pozach. Na jego zdjęciach widać jak ciała wyglądają, jak są różnorodne i pełne pięknych niedoskonałości.

W tym czasie pod koniec liceum pracowałam w jednej knajpie w Katowicach i mieliśmy z Mateuszem wspólną koleżankę, która nas ze sobą skontaktowała na moją prośbę.


Czyli inicjatywa wyszła od Ciebie?

Tak, to ja zagadałam. No i Mateusz się do mnie odezwał i umówiliśmy się na zdjęcia. Pierwszą sesję zrobiliśmy w mieszkaniu naszej wspólnej koleżanki. I umówiliśmy się, że dopóki nie skończę liceum, nie będziemy publikować takich zdjęć, na których znajomi ze szkoły mogliby mnie rozpoznać.


Jak było za pierwszym razem, gdy musiałaś się rozebrać poniekąd przed obcym facetem? Był to dla Ciebie problem czy wręcz było lżej niż Ci się wydawało?

Było łatwiej niż mi się wydawało. Oczywiście stresowałam się i trochę wstydziłam. Wiesz, nie wiedziałam czego się spodziewać, ale wtedy okazało się, że panuje w pełni luźna atmosfera, jest miejsce na żarty, możemy się pośmiać. Mateusz mi podpowiadał, dawał drobne wskazówki, które powtarza tak naprawdę do dzisiaj. Ważne jest też to, że na naszych pierwszych zdjęciach ja się całkowicie nie rozebrałam. Przed zdjęciami umówiliśmy się, że te zdjęcia będą nagie na tyle, na ile będę czuła się z tym dobrze,  nie musiałam ściągać bielizny. Bardzo szybko okazało się, że ja się nie wstydzę, że czuję się dobrze nago przed aparatem, a pozowanie bez ubrań przychodzi mi z łatwością. Nagie zdjęcia udało mi się utrzymać w tajemnicy przed szkołą dopóki jej nie skończyłam, a później już na kolejnych zdjęciach zgodziłam się na oznaczanie mnie w social mediach. Wiesz, pozuje Hajmanowi od 8 lat, teraz umówienie się na sesję to przede wszystkim okazja żeby pogadać, plotkować, przyjaźnić się dalej.


A jaka była w ogóle pierwsza tego motywacja? Chciałaś się przełamać, mieć pamiątkę na starość?

Moją główną motywacją było to, że chciałam być na takich zdjęciach, które robił Mateusz. Już przed osiemnastką czekałam na to, by móc pozować do jego zdjęć. Zależało mi na tym, by się udało i bardzo cieszyłam się, kiedy Mateusz do mnie napisał i umówiliśmy się na pierwszą sesję. Ja po prostu chciałam być na jego zdjęciach, uchwycona nago bez zbędnego erotyzowania, złapana w codziennych czynnościach..

W pewnym momencie robiliśmy sesje ze dwa razy do roku. Teraz fajne jest, że mogę sobie prześledzić na jego zdjęciach jak się zmieniałam przez lata. Mam zdjęcia jak miałam 18 lat, 20, 22 i moje ciało w każdej sesji wygląda inaczej, miałam różne fryzury, raz więcej raz mniej cellulitu.


I to pozowanie wpłynęło jakoś na Ciebie, Twoje postrzeganie swojego ciała i nagości?

Na pewno. Nauczyło mnie ogromnej akceptacji i swobody. Tego, że w każdym momencie mojego życia moje ciało się zmienia, że może i będzie wyglądać inaczej. Starzeć się.


A co na te zdjęcia Twoi znajomi lub rodzina?

To nie jest w pełni oficjalne, że mam takie zdjęcia. Oczywiście moi znajomi widywali je w Internecie rozmawiamy o tym na luzie. Moim przyjaciółkom wysyłam zdjęcia z sesji, które podobają mi się najbardziej. Przyzwyczaili się.

Jakiś czas temu pokazałam mojej mamie kilka zdjęć z mojego Instagramu i powiedziałam "mamo, mam (pół)nagie zdjęcia, publikuję je na swoim publicznym profilu, każdy może je zobaczyć więc chciałabym żebyś o tym wiedziała zanim ktoś inny ci je pokaże." Mama  przejrzała parę tych zdjęć, powiedziała "dobra, dobra, nie musisz mi pokazywać więcej, ale jeśli Playboy miałby Ci zapłacić za sesję, to śmiało idź". Jest luz, nie spotkałam się z jej krytyką.

Moja ciocia kiedyś zażartowała z któregoś zdjęcia, że trochę przegięłam, że to ekshibicjonizm, ale to dlatego, że akurat to zdjęcie było odrobinę wulgarne. Zresztą siostra mojej mamy w moim wieku również pozowała nago, tylko nie publikowała tych zdjęć w Internecie.


Bo nie było Internetu.

No, więc 1:0.

Moi znajomi super reagują na moje zdjęcia. Kiedyś z koleżankami z pracy robiłyśmy selekcje zdjęć z jednej sesji. W mojej pracy chyba wszyscy wiedzą, że mam i robię takie zdjęcia. Na samym początku trochę o tym gadali, przez jakiś czas byłam tematem plotek, ale to wiesz, chwilowa pożywka. Nie mam w związku z nagimi zdjęciami żadnych nieprzyjemności. To na Instagramie częściej dostaje jednoznaczne wiadomości, zdjęcia, opowieści o fetyszach albo propozycje. Uważam, że nikt nikomu nie daje prawa do tego, by mnie informować o takich rzeczach. Nie muszę chcieć tego słuchać, czytać ani widzieć, bo przecież materiały wizualne wysyła się równie łatwo co wiadomości. To zachowania, które mi przeszkadzają i na które reaguje.


Sama wrzucam takie zdjęcia na Instagram i liczę się z tym, że może zobaczyć je każdy, tak samo jak każdy może wysłać do mnie prywatną wiadomość, ale to nie jest równoznaczne z dawaniem prawa do tego, by ktoś mi wysyłał swoje nagie zdjęcia.

Przeszkadzają mi w social mediach podwójne standardy cenzury. Prawie każdego dnia trafiam na profile z bardzo odważnymi aktami lub nielegalnie publikowanymi zdjęciami z Internetu i innych profili, które działają bez przeszkód. Zdarza się, że pomimo wyraźnej cenzury czy nawet niepełnej nagości moje zdjęcia są usuwane z Instagrama.

Brakuje mi też przemyślanej promocji naturalności. Tego, że możesz wyjść bez makijażu do pracy czy do sklepu. Możesz nie myć włosów przez dwa dni. Możesz chodzić w rozciągniętych dresach i nie musisz ciągle wyglądać jak z żurnala.


A nie myślisz, że to się zmienia? Nie wiadomo jeszcze co prawda czy to tylko moda, ale obecnie coraz więcej kobiet chodzi w lecie bez stanika i jest to coraz bardziej akceptowalne.

Tak. I to jest świetne. Wydaje mi się, że to jest trochę jak z kobietami, które zaczynają zapuszczać włosy pod pachami – że to się staje coraz bardziej powszechne i akceptowane. Wydaje mi się, że to nie jest kolejna nowa moda, tylko bardziej odchodzenie od utartych kanonów. Oczywistość noszenia stanika kojarzy mi się z ubieraniem gorsetu. Osobiście bardzo lubię chodzić bez biustonosza albo w takich „soft bras”. Uważam, że to jest super. Czemu mamy je podnosić w pushupach? Pokazywać, że  wyglądają inaczej niż rzeczywistości? A i latem jest dużo przyjemniej i wygodniej chodzić bez stanika. Chłodniej. Same plusy! Uważam, że to jest super. Nie wydaje mi się, że to chwilowy trend, a bardziej zwrot kobiet w stronę wygody, swobody i komfortu – że możesz wyglądać jak chcesz, chodzić jak chcesz, ubierać co chcesz i nie musisz się niczym przejmować. Pod tym względem jest coraz lepiej.


Dlaczego zdecydowałaś się wziąć udział w tym projekcie?

Po pierwsze twoje zdjęcia są przepiękne. Są mega, mega ładne. Bardzo mi się podobają i bardzo podoba mi się twoja rola ukrytego fotografa, który po prostu podgląda uczestników przy codziennych czynnościach. Podobają mi się jako akty; potrafisz uchwycić nagość w subtelny, delikatny sposób  i to jest taki rodzaj aktu, w którym czuję się dobrze. No i sama idea – myślę, że fajnie jest pogadać o nagości. O tym, dlaczego np. decyduje się pokazywać swoje nagie zdjęcia w Internecie, bo to jest dalej tabu. W twoich wywiadach, które przeczytałam, zawsze pojawia się temat wychowania i rozmawiania o dojrzewaniu i seksualności z rodzicami - wychowanie odgrywa bardzo dużą rolę, akceptowanie siebie w dorosłym życiu jest z tym bezpośrednio związane. Im bardziej to wychowanie pełne jest tabu i wstydu, tym trudniej jest zaakceptować siebie, swój wygląd, niedoskonałości. Myślę też, że dużo powinno się mówić o tym, że rzeczywistość, w której żyjemy – Instagram, operacje plastyczne, retuszowane zdjęcia – wpędza kompleksy i jest niebezpieczna dla młodych osób. Jestem z tych, którzy są przeciwni poprawianiu wyglądu, urody dla „widzi mi się”. Chciałabym, żeby młode dziewczyny nie miały kompleksów, nie popadały w obsesje na punkcie doskonałego wyglądu, były dla siebie bardziej wyrozumiałe. I to dlatego postanowiłam wziąć udział w Twoim projekcie.