D.

Czym jest dla Ciebie nagość?

To po prostu swoboda. Moja skóra wtedy oddycha. Nic jej nie drażni. Jeśli już się ubieram, to lubię naturalne, delikatne materiały – bawełniane lub dobrej jakości wełnę, która nie gryzie. A lubię być nago ze względu na to, że czuję się swobodnie i naturalnie. Jest to dla mnie takie… oczywiste. 



Nagość jest czymś naturalnym. Urodziliśmy się nadzy. Potem każą nam się ubierać i dawać ją wyłącznie wybranej osobie, kiedy zaoferować innym można od siebie znacznie więcej – choćby intymność, która nie polega wyłącznie na nagości, ale na relacji, emocjach, rozmowie i na przywiązaniu do drugiej osoby. 


W sumie też poprzez nagość staram się pozbyć erotyzmu swojego ciała. Tego, że musi być zakryte, żeby było seksowne. Bo jak pokażesz wszystko, to już nie ma tajemnicy. A według mnie, to właśnie ja mogę być jakąś tajemnicą. Mnie można poznać i to ja mogę być fascynująca. A moje ciało jest tylko ciałem. Pokazuję je, bo nie jest dla mnie erotyczne. Może według kogoś może być estetyczne, ale też nie dla wszystkich, bo każdemu podoba się coś innego. I ja to akceptuję. Osobiście staram się swoją nagość oderotyzować.



Nazwałabyś się naturystką?

Nie wiem. Na pewno nie powiedziałabym, że jest to ekshibicjonizm, bo nie mam z tego seksualnej satysfakcji. Lubię obcować z naturą. Jeśli nie muszę się ubierać, to wolę swobodę. To oczywiście jest też kwestia temperatury, bo jeśli jest chłodniej, okrywam się jakimś kocem.


Korzystasz z nagości również w naturze? Np. opalając się?

Opalałam się tylko topless we Francji. Na plaży nudystów jeszcze mi się nie zdarzyło, bo nie miałam okazji. Ale u mnie jest też problem z kontaktem z ludźmi. Nie czuję się dobrze w dużych grupach.


A pływałaś kiedyś nago w morzu?

Tak.

I jak było?

Uuu! Zimno! Bo to w Bałtyku było z rana. Ale fajnie było!



Wychowywałaś się w otoczeniu, w którym nagość występowała naturalnie czy była tematem tabu?

Nie była tematem tabu. Nie jestem co prawda z rodziny, w której wszyscy chodziliśmy nago, ale nie był to też jakiś problem. Przebierałam się przy mamie i ona przy mnie czy przy siostrze. Przy braciach raczej nie. 




Jako dziecko nie miałam z tym problemu. Byłam nią wtedy wręcz zafascynowana. Mam przebłyski, jak kiedyś późno w nocy podejrzałam w jakimś filmie nagą, piękną panią i bardzo mi się ona spodobała. I później po kąpieli chciałam chodzić nago tak jak ona w tym filmie.



Czy było coś, co już w dorosłym życiu sprawiło, że zaczęłaś częściej korzystać z nagości?

Jak się wyprowadziłam z domu i mieszkałam ze współlokatorkami, to środowisko negatywnie reagowało na to, że się rozbieram do zdjęć. Byłam też w związku, w którym mój partner nie miał takiego podejścia do nagości jak ja, ale jakoś to ze mną przełamał. Ale miał problem z tym, że pozuję tak na sesjach. Był bardzo zazdrosny. Po zerwaniu tej relacji stwierdziłam, że to jest moje życie i lubię sobie hasać nago, więc będę hasać nago wtedy, kiedy chcę i kiedy mogę.





To jak często i w jakich okolicznościach sobie tak hasasz?

W sumie tam, gdzie mogę, czyli najczęściej jest to moje mieszkanie. Nie lubię też tego narzucać, bo nie każdy musi chcieć oglądać nagie osoby, bo np. ma z tym problem. I ja to rozumiem, bo to nie jest takie hop siup się przełamać.




Mieszkasz ze współlokatorkami. Zdarzało im się Ciebie zobaczyć?

Nago? Nie. Raczej chodziłam w długim swetrze, którym się okrywam.


Ale wiedzą, że to lubisz?

Chyba tak.





Co sądzisz o nagości w sztuce?

Lubię ją, bo jest ładna. Nie tylko pod tym względem, że są piękne osoby, ale bardziej urzeka mnie jej różnorodność. Lubię nie tylko jak ktoś jest „wypozowany” i wyidealizowany. Dla mnie właśnie tym jest poczucie nagości, swobody, jakieś wolności, że akceptuję siebie nie tylko wtedy, kiedy wyglądam dobrze, ale po prostu - akceptuję siebie. Razem ze wszystkimi mankamentami. Chodzę nago, bo lubię siebie z cellulitem i z tymi wszystkimi rzeczami, bo dla mnie w nagości nie chodzi o to, by ukazać tylko ładne, piękne i wysportowane ciało, które spełnia standardy wykreowane przez ludzi, tylko o to, że akceptuję siebie. Jestem taka, jaka jestem - taka się urodziłam i tak obcuję ze światem.


Lubię gdy w sztuce nagość jest ujęta naturalnie. Może to być rzeźba, obraz, ale głównie chodzi o przekaz i sposób ukazania.


Jaki masz stosunek do publicznej nagości (w szatniach, na basenach, saunach czy plażach) i jak się czujesz, dzieląc swoją nagość z nagością innych ludzi?

Ja nie mam z tym problemu i mi też jeszcze nikt nie zwrócił na to uwagi. Na basenie jak idę, to się po prostu rozbieram. To, co zauważyłam, to że problemów z nagością nie mają dzieci i starsze osoby, ale mają młodzi dorośli. Zastanawiam się, skąd się to bierze, że w dorosłym życiu nagle tracimy taką swobodę.

Mnie nagość innych nie przeszkadza. Jest to dla mnie naturalne i normalne. Ciało w każdym wieku. Rozbieram się, wycieram, z powrotem ubieram. Czasem widzę młode osoby, które mi się przyglądają - że zerkają, że nie są przyzwyczajone do tego, by osoba w moim wieku się tak swobodnie rozebrała. W każdym razie dla mnie, jeśli jest potrzeba rozebrania się na basenach, w saunach czy na plażach, to ja oczywiście to robię bez oporów.





Co Cię denerwuje w społecznym podejściu do tego tematu?

Hipokryzja. Jak pozuję do aktów, to czasem słyszę oburzenia w stylu "co ona robi?" albo "wulgarne" lub że "nagość powinna być przeznaczona wyłącznie dla swojego faceta" – to mnie najbardziej rozwala. A sami oglądają w telewizji i Internecie różne rzeczy i to jest z ich punktu widzenia OK. Ale osoba, która to robi jest zdefektowana.


Denerwuje mnie to, że np. ktoś ma osobisty problem z rozebraniem się i to On ma z tym problem, ale będzie krytykować Ciebie. Bo to Ty masz tego nie robić dla jego komfortu. Ja nie lubię niczego narzucać i tego nie robię, ale jak ktoś wchodzi w moją strefę i chce ją przestawiać, to to mnie już denerwuje i jest nie w porządku.


Irytuje mnie też taka świętość nagości. Uprzedmiotowienie jej – jak jakiś prezent do zapakowania. Jakby własne ciało - nagie jeszcze (!) - to było jedyne, co można komuś zaoferować i że nikt inny nie może go oglądać.


No i nierówność standardów. To, że np. najczęściej w filmach i serialach są pokazywane nagie kobiety, ale mężczyźni już nie do końca. Owszem, wielokrotnie pokazywane są męskie klaty, ale już genitalia częściej kobiece niż męskie. Również w fotografii przeważają akty kobiece. A ja np. nie zgadzam się z takim powiedzeniem, że „kobiece ciało ładniej wygląda nago od męskiego”, bo dla mnie nagość i ciało to po prostu nagość i ciało, a nie kwestia tego czy jest piękne, ładne. Jest po prostu naturalne - to jest moje podejście. „Że mężczyzna niedobrze wygląda nago, bo coś tak wisi mu i lata i jak to w ogóle wygląda?” No wygląda to normalnie, naturalnie. Wszyscy wiemy jak to wygląda – z filmów, z książek, z biologii. Ale rozebranie się i zaakceptowanie tego, to już nagle jest problem. Dla mnie ciało to jest po prostu ciało. Erotyczne mogą być gesty, ale nie samo ciało.


Czy znajomi wiedzą o Twoim zamiłowaniu do praktykowania nagości?

Tak. Mają neutralne do tego podejście. Czasem się jeszcze o to pytają, ale tyle razy już to przerabiałam, że oni wiedzą, jaki mam do tego stosunek i co mi to daje. Moja mama i siostra wiedzą i nie mają z tym problemu.


Jak zachęciłabyś rówieśników do spróbowania nagości w większym wymiarze?

Jeśli byliby zainteresowani, to mówiłabym o korzyściach swobody, o naturalności, o tym, że nie trzeba się tego wstydzić, ani nie chodzi o to, by wychodzić tak na ulicę. Tylko przed samym sobą – to jest dla mnie najważniejsze – żeby przed samym sobą stanąć nago. Rozebrać się, poczuć tę swobodę. Na początku jest dziwnie nagle się tak przestawić, ale potem – przynajmniej w moim przypadku tak było – to ja sobie teraz nie wyobrażam np. spać w czymkolwiek.
Myślę, że należy też zachęcać stopniowo, a jeśli ktoś nie chce ze względu na poglądy czy cokolwiek innego, to nie ma co tego narzucać.


Jakie z pospolitych czynności przyjemniej praktykuje się Twoim zdaniem nago? 

Na pewno spanie. Spanie w ubraniu… najwyżej w majtkach, jak już nie ma wyboru. Swobodne chodzenie po domu, przytulanie się – o. Lubię nagi kontakt ze skórą bardziej niż w ubraniu. W ubraniu jest taka bariera, a przytulanie się nago - to już jest takie przyjemniejsze, dużo bliższe. Lubię jeść nago, bo bardzo celebruję posiłki, więc wtedy mam też tę swobodę, że nie mam nic na sobie, nic mnie dodatkowo nie dotyka. Rozciąganie… Czasem gotuję też nago, robię śniadanie, choć przy smażeniu trzeba uważać. Czytanie i szeroko pojęty relaks też jest lepszy nago. Lubię się też codziennie szykować do wyjścia nago. Ubieram się dopiero na samym końcu.