J.
Jakąś formą wolności i naturalności. Czuję, że mogę wszystko, nic mnie nie krępuje.
Zawsze
tak było?
Jak
byłam młodsza, to w ogólnie nie zauważałam, że jest coś takiego jak zabroniona
nagość, jak jest to teraz dość mocno odbierane. Wychowywałam się w towarzystwie
kobiet, potem trenowałam piłkę ręczną. W domu, w szatni, nie było krępowania
się czy wstydu związanego z nagością.
Czyli
ta swoboda wynikała już z Twojego wychowania?
Tak, u mnie w domu nigdy nie było jakiegoś chowania się. Raczej nie mówiło się „ubierz się, bo nie wypada”, a prędzej „ubierz się, bo zimno”. Fakt, że nie było też tak, że celebrowaliśmy nagość, ale to nigdy nie był temat tabu. Nie pamiętam, by kiedykolwiek mama czy tata mnie w tej kwestii strofowali. W domu. Bo jak gdzieś wychodziłam i miałam za krótką spódniczkę, to oczywiście było mówione, że nie wypada... Ale w domu to była bezpieczna przestrzeń.
Czyli
nie potrzebowałaś jakiegoś wyjątkowego wydarzenia w życiu, żeby się pogodzić czy
w ogóle zapoznać ze swoim ciałem?
Nie.
Oczywiście były kompleksy, które głównie rodziły się w szkole, ale myślę, że dlatego,
że byłam w miarę O.K. z nagością, to jakoś sobie z tym sama poradziłam. Sama
zaakceptowałam swoje ciało takim, jakie jest.
Co
Twoim zdaniem najmocniej determinuje nasz stosunek do nagości?
Chyba
jednak społeczeństwo, media. Z tym, że też mam poczucie, że jeśli w
dzieciństwie i okresie dojrzewania jest zasiana jakaś wątpliwość, to wydaje mi
się, że jest się wtedy bardziej podatnym na to kreowanie przez społeczeństwo,
koleżanki, chłopaków. Masz słabsze fundamenty.
Teraz
już sama starasz się działać w imię oswajania ludzi z nagością i cielesnością.
Jakie były Twoje motywacje?
Nie
odbieram nagich sesji zdjęciowych, w których wzięłam udział, jako mojej misji. Znalazłam sobie ludzi,
którzy nie mają problemu z nagością i lubię się takimi ludźmi otaczać. Nie
robimy z nagości sztucznego problemu.
A
zauważyłaś w tych ludziach jakiąś wspólną charakterystyczną cechę?
Wiesz
co? Jakąś taką swobodę i może nie pewność siebie, bo to nie zawsze ma dobry
wydźwięk, ale pogodzenie się, naturalność, otwartość. Mam poczucie, że ludzie,
którzy nie mają problemu z własnym ciałem, nie kreują jakichś beznadziejnych
problem, tzn. nie szukają dziury w całym. Są bardziej na luzie z życiem i
wydaje mi się, że są dużo bardziej czuli. Oczywiście mówię to z mojego
doświadczenia.
Czy
myślisz, że nagość może być w jakiś sposób terapeutyczna?
Tak!
Totalnie! To się widzi na wszystkich sesjach jak np. Ciałobrazy Natalii
Miedziak-Skoniecznej, w których wiele razy brałam udział z innymi kobietami. Ja
też przez to przeszłam po pierwszej
nagiej sesji. Miałam takie ciężkie do opisania uczucie, jakbym zrobiła się
lżejsza. Ale ja mam tak dziwnie, że się dużo lepiej i swobodniej czuję nago niż
w ubraniach. Ja wiem jakie mam ciało i jak wyglądam nago, a ubrania mnie jakby
deformują. Bardziej mnie stresują niż sama nagość.
A
jak się zaczęło branie udziału w takich inicjatywach i jak było za pierwszym
razem, kiedy musiałaś jednak przełamać tę barierę podzielenia swojej nagości z
innymi ludźmi? I jak w ogóle czujesz się w takich sytuacjach?
No
ja bym to podzieliła, bo jeśli np. chodzi o takie miejsca jak sauny, gdzie
zaleca się być nago czy przebieralnie na basenie, to zupełnie nie mam z tym
problemu. Nigdy się specjalnie nie chowałam do tych kabinek, żeby się przebrać.
Ale to też wynika z tego, że te 8 lat grałam w piłkę ręczną i to było normalne,
że się razem przebierałyśmy i nikt się nie chował. Byłam z tym oswojona.
Jeśli jednak chodzi o sesje zdjęciowe, to tam ktoś jest jakby skupiony na tej mojej nagości. Jak ten obiektyw jest na ciebie skierowany, to to jest jednak stresujące, że moja nagość i ja jesteśmy w jakimś tam centrum. To było trudne, jeśli chodzi o pierwszą sesję.
Mam
to jakoś podzielone – dla bliskich, znajomych, przyjaciół nie mam z tym
problemów, ale jeśli mam z tym wyjść dalej, to robi się trochę stresujące. Ale
nie jakoś bardzo. Podczas pierwszej sesji zdjęciowej nie stresowało mnie to, że
byłam naga, tylko to, że był obiektyw. To był mój problem. Ale spodobało mi
się.
A
sama kwestia podzielenia swojej nagości z innymi nagimi pozującymi?
Dla mnie nagość nie jest w ogóle intymna, kiedy jest pozbawiona kontekstu. Nie mam np. problemu z tym, że jakaś obca osoba widzi moje nagie zdjęcie. Ja nie pokazuję jej mojego świata, mojej wrażliwości, moich myśli. Wiadomo, Ciałobrazy np. są w jakiś sposób intymne i obudowane też przyjaźnią, więzią z kobietami i to jest duże wydarzenie, ale pomimo nagości ja nie czuję, żebym pokazywała więcej, niż chcę, więc to nie jest dla mnie problem. Wiadomo, trzeba obdarzyć zaufaniem siebie i osoby, które z tobą pozują. Niekoniecznie jest to doświadczenie na poziomie duchowym, ale zawsze jest to pewna lekcja zaufania. Wiem też, że miałam duże szczęście, że nigdy nie zostałam w życiu jakoś słabo skomentowana. Nigdy się nie zdarzyło coś takiego, by ktoś negatywnie ocenił to, jak wyglądam. Nawet na Instagramie nie posypały się na mnie żadne hejty.
To
jak reagują na Twoje zdjęcia znajomi?
Wszyscy
chyba wiedzą. Miałam takie sytuacje, w których czasem zauważałam czyjeś
skrępowanie na widok moich zdjęć, ale nigdy jakoś nie miałam z tym problemu. Ja
mam też ten komfort, że nie wykonuję pracy, przez którą nie mogłabym robić
tego, co chcę. Mam też szczęście do partnerów, którzy zawsze mnie wspierali,
nigdy nie byli zazdrośni.
A
jak rodzice lub siostry?
Siostry nie rozumieją albo podziwiają. Rodzina od jakiegoś czasu się przyzwyczaiła i wspiera. Przed moimi rodzicami nie to, że coś ukrywałam, ale po prostu nie chodziłam i się nie chwaliłam. Jak mama zobaczyła, to nie komentowała za bardzo. Może raz i to bardziej z troski, niż oburzenia. Mój tato nawet sobie zażyczył jedno zdjęcie z Ciałobrazów do salonu. To było bardzo miłe. Trochę im to zajęło, ale też oni są innym, inaczej wychowanym pokoleniem.
A
miałaś kiedykolwiek konieczność lub potrzebę, by komuś to wytłumaczyć albo
przekonać?
Ja
nie mam w ogóle poczucia, że biorę udział w wielkiej misji. Bardziej przekonuję
tym, że coś robię i jak się komuś to spodoba, to idzie za mną, a nie, że komuś
tłumaczę. Nawet jakaś tam znajoma, która wcześniej była mocno na nie, jak zobaczyła,
że ja „wciąż żyję” po tych wszystkich nagich sesjach, to się po jakimś czasie
sama dla siebie zdecydowała na nagą sesję. Ja myślę, że słowami się tego i tak
nie wytłumaczy tak dobrze, jak swoim przykładem. A tak naprawdę jak ktoś nie
chce lub nie jest gotowy, to nawet największe tłumaczenia go nie przekonają. I
jednocześnie jak ktoś jest gotowy, to nawet nie potrzebuje namawiania, bo sam
tego szuka i widzi, co jest dla niego dobre i na co jest gotowy. Ja też bardzo
nie lubię jak mi ktoś mówi, że coś muszę, więc może stąd sama innym ludziom też
nie mówię, że cokolwiek muszą.
Co
Twoim zdaniem można by zmienić w społecznym podejściu do nagości?
Ja
żyję w lekkiej bańce, więc nie do końca widzę te „najgorsze sytuacje”. W sumie
najbardziej mnie wkurza, że nagość jest tak mocno połączona z erotyką i
seksualnością. Strasznie mnie to drażni, bo jest tak wiele odcieni nagości, z
których erotyzm to ledwie skrawek. To też jest bardziej skierowane w kobiety
niż mężczyzn, więc to warto by było zmienić.
W sumie ciała mamy wszyscy i wszyscy widzimy jak one wyglądają. To nie
jest coś nadzwyczajnego jak wygląda człowiek. A jednak staramy się to wszystko
chować. „Jak już jest na wierzchu, to na pewno chodzi o seks.” Takie podejście
mnie bardzo drażni. Bo niekoniecznie! Drażni mnie też to, że mój Instagram jest
często odbierany jako erotyczny, a ja w ogóle nie mam takiej intencji i nie
chcę być tak odbierana. Ale też nie mam wpływu na to jak inni ludzie odbierają
nagość. U mnie w ogóle się ta granica trochę przesunęła. Ja np. chodzę bez
stanika, bo tak mi jest wygodnie i jak np. gdzieś mi coś zawieje i na chwilę odsłoni
mi pierś, to też jakoś tego nie przeżywam, a widzę po swoich znajomych, że
nawet jak nikt nie widział, to się potrafią zapowietrzyć i jest koniec świata.
A
dlaczego w swojej twórczości za temat obrałaś sobie właśnie nagość?
Mówiąc niegórnolotnie, studiowałam architekturę i byłam już zmęczona budynkami. :) Zawsze bardziej lubiłam i byłam zainteresowana ludźmi. Lubię z nimi spędzać czas, poznawać ich, obserwować. Zawsze byłam bardziej na ludziach skupiona. Architektura mnie totalnie wymęczyła, więc w pewnym momencie stwierdziłam, że pójdę za tym, co mnie naprawdę interesuje. Ludzie wydają mi się ciekawsi i ciała ludzkie są piękniejsze od budynków. Są dwa takie same domy, ale nie ma dwóch takich samych ciał.
Dlaczego
wzięłaś udział w Nude Morning?
Głównie
dlatego, że nie widziałam wcześniej podobnego projektu i wydaje mi się on taki
nietypowo odważny. Tzn. odważny, bo to jest jednak nagość w kontekście
codzienności. To nie jest sesja w wykreowanej rzeczywistości, w sensie w studio
czy coś, tylko w domu, więc myślę, że może być bardziej odbierana jako
erotyczna przez to, że nie ma w niej kreacji. Tu widzę tę odwagę. Bo teraz,
żeby pokazać na zdjęciach nagość, to
koniecznie trzeba mieć pretekst. Trzeba móc nazwać coś sztuką i dopiero wtedy
można. A tu jest taka większa intymność. Pokazujesz i siebie i swoje otoczenie.
Mam wrażenie, że przez to dużo więcej otwierasz tej prywatności, rytuałów.
I jak było?
Najlepiej!