M.

Czym jest dla Ciebie nagość?

Czymś z jednej strony naturalnym, czuję się zupełnie O.K. ze swoją nagością, ale też w jakiś sposób jest wyjątkowa, w sensie będąc naga czuję się bardziej wyjątkowo. Odświętnie to może nie jest dobre słowo. Powiem tak – naga czuję się tak, jakbym była ubrana w coś zajebistego. Nie jak w dresie, ale bardziej jak w fajnej sukience.  Zwróciłam uwagę na to, że kiedy jestem naga sama ze sobą, to mam dużo lepszą postawę, jestem bardziej wyprostowana. Bardziej pilnuję postawy swojego ciała. Nago czuję się bardziej wyjątkowo i kobieco.



Zawsze tak było?

Nie wiem czy zawsze. Może w momencie, w którym zaczęłam bardziej akceptować swoje ciało i uznałam, że ono jest O.K. 


A pamiętasz na jakim etapie życia to nastąpiło?

Wydaje mi się, że mogło to być tak jak miałam około 20 lat. Był taki moment, że dość drastycznie schudłam i wtedy to moje ciało zaczęło mi się bardziej podobać. Później ono się dalej zmieniało, było raz większe raz mniejsze, ale przyszedł ten moment, że ono jest spoko i mi się podoba. Nie uważam, że jest wspaniałe, ale jest O.K.


Jaki był u Ciebie w domu stosunek do nagości?

Nigdy nagość nie była jakoś ukrywana. Była czymś normalnym. Widziałam moją mamę wiele razy nago i to było zupełnie naturalne, ale równocześnie bardzo obarczone kompleksami, o których dużo się mówiło, więc z jednej strony ta nagość była naturalna, codzienna – widziałam jak mama się kąpie, jak się przebiera, nigdy się przede mną nie zakrywała – ale ona bardzo swojego ciała nie lubiła i w jakiś sposób wydaje mi się, że przelała to na mnie i musiałam wykonać jakąś pracę, żeby się od tego uwolnić. To się chyba nigdy nie udaje do końca, ale jestem teraz z moim ciałem dużo bardziej O.K. niż moja mama kiedykolwiek była ze swoim.


Czyli tym punktem przełomowym było to schudnięcie czy coś jeszcze?

Może. Może też jakiś pierwszy związek, który był też moim pierwszym erotycznym związkiem, gdzie zobaczyłam, że komuś się też moje ciało podoba i że ono dla kogoś jest super, więc wydaje mi się, że ileś tam rzeczy się na to złożyło, ale nie umiem powiedzieć, co najbardziej i w którym dokładnie momencie się to wydarzyło.


A jak myślisz, co w ogóle ma największy wpływ na to, jak postrzegamy nagość?

Wydaje mi się, że są dwa czynniki, które trochę się wykluczają, a trochę tworzą dziwne podejście do tej nagości. Z jednej strony mamy ten kontekst purytański, że trzeba się zakrywać, że nagość jest erotyczna, a przez to zła. Z drugiej strony mamy kontekst seksualizacji ciała, szczególnie kobiecego. Ciała, które możemy oglądać w szeroko rozumianych mediach to jest najczęściej, chociaż to też się zmienia teraz, jeden typ idealnego, seksownego kobiecego ciała. To się gdzieś tam zderza i często doprowadza i do tego, że nagość dla ludzi nie jest naturalna i do tego, że często tej swojej własnej nagości nie akceptują, bo ona nie jest taka, jaką ją widzą w telewizji, filmie, w teledyskach czy na Instagramie. Przez to nawet z własną nagością, będąc sami ze sobą, nie czują się O.K., bo są obarczeni kompleksami.



Czy zauważyłaś u siebie jakieś pozytywne skutki „pogodzenia się” ze swoim ciałem i nagością?

Myślę, że to dodaje jakiejś pewności siebie, kiedy się dobrze czujesz ze swoim ciałem. Patrzy się na siebie bardziej życzliwie w wielu innych kontekstach.

Jeśli lubisz siebie, to jest Ci w ogóle łatwiej w życiu. Masz z głowy kompleksy, z którymi ciężko się żyje. 

W ogóle mam takie wrażenie, że dużo życzliwiej patrzy się na czyjeś ciało niż na swoje własne. Szczególnie dziewczyny mają taką tendencję do rozpatrywania swojego ciała, rozkładając je na poszczególne elementy – tu brzuch nie taki, tu noga nie taka, ale jak patrzymy na kogoś, to patrzymy bardziej na całość i najczęściej myślimy sobie, że dobrze ta osoba wygląda.


Jak często i w jakich okolicznościach dajesz swojej nagości więcej przestrzeni?

Zimą może trochę rzadziej, ale lato mam wrażenie, że spędziłam całe siedząc nago w tej chacie, łącznie z czasem pracy bo pracowałam zdalnie. Zdarzało mi się spędzać całe dnie nago i tylko wychodząc do sklepu zarzucić jakąś sukienkę i majtki, żeby pójść coś kupić, więc tak, jeśli mi nie jest zimno, to dużo czasu spędzam nago. Śpię również nago. Zdarza mi się też korzystać np. z saun i nie jest dla mnie problemem rozebranie się tam.


Czyli nie krępuje Cię dzielenie swojej nagości z nagością obcych ludzi?

Jestem z nią OK. wśród obcych ludzi, natomiast krępujące dla mnie bywa, kiedy ktoś zwraca na mnie za dużą uwagę – np. nachalni faceci. Natomiast jeśli po prostu są tam ludzie i oni są nadzy i ja jestem naga, bo przyszliśmy posiedzieć sobie w saunie, to jest to dla mnie zupełnie O.K. 

Pamiętam jak pierwszy raz poszłam z koleżanką na Ladies Night do Sante i były tam same kobiety, które czuły się absolutnie swobodnie, w związku z tym, że nie było tych creepów, którzy się gapią, oceniają albo coś od ciebie chcą pod prysznicem. Były tylko kobiety - od bardzo młodych po takie w wieku naszych mam. Każda wyglądała inaczej i byłam absolutnie zafascynowana tym, jak one się zajebiście tam czują i jak ludzie różnie wyglądają. Wtedy sobie uświadomiłam, że raczej nie widuje się nagich różnych ludzi, tylko nagich takich samych, zazwyczaj „idealnych” ludzi. Bo albo widzisz jakieś porno, gdzie ci ludzie zazwyczaj wyglądają identycznie albo właśnie jakieś zdjęcia, gdzie też wszyscy są piękni. W ogóle nie wiesz, jak wyglądają prawdziwi nadzy ludzie. Prawdziwe „niekanonowe” ciała. Niewyretuszowane, grube, chude, z małymi cyckami, z dużymi itd. I ja patrzyłam na to jak zaczarowana. To było dla mnie jakieś niesamowite odkrycie, jak tak naprawdę ludzie różnie wyglądają. A to nie było tak dawno temu. To było piękne doświadczenie. Było mi nawet momentami głupio, że im się przyglądam, bo może nie wypada w takich miejscach, ale miałam z tego taką niesamowitą przyjemność widzieć te kobiety, które czują się tak swobodnie w tej sytuacji.


A jak u Ciebie z opalaniem np. topless lub nago? Miałaś okazję być na plaży naturystycznej?

Tak, opalam się topless czasami. W Polsce jest to totalnie nieakceptowane, więc raczej tego nie robię, chyba, że poza sezonem na pustej plaży za parawanem. Ale jak np. jeździłam do Francji albo gdzieś indziej, to tam wszystkie baby się opalają topless i to jest normalne. Nawet zauważyłam, że częściej młode dziewczyny miały staniki, niż kobiety po 30tce, 40tce, u których było widać, że już karmiły piersią i ten biust już nie był jak z gazety. Mimo to czuły się zupełnie swobodnie i wszystkie latały z cyckami na wierzchu. W innych krajach, gdzie nie jest to akceptowane społecznie, to wiadomo, że tego nie robię. Ale chciałabym, żeby w Polsce opalanie topless było trochę bardziej akceptowalne. 


A czy zaobserwowałaś ostatnio może jakąś społeczną zmianę w podejściu do nagości w naszym kraju?

Nie, nie wydaje mi się, by się to jakoś strasznie zmieniało. Ale też nie obserwuję jakoś specjalnie ludzi. Żyję w swojej bańce, w której ludzie są raczej wyluzowani i idą sobie na saunę albo nie wstydzą się przy sobie przebierać, więc nie potrafię powiedzieć, czy jest jakiś społeczny trend w temacie akceptowania nagości. Jak widzę czasem jakieś kartki z basenów w formie memów, żeby się nie brać przysznica nago, bo to widzą dzieci, to myślę sobie, że chyba jednak nie. Społeczna akceptacja nagości nadal nie istnieje. Nagość jest ciągle czymś nieakceptowanym w Polsce. Jest czymś nienaturalnym, z czym się trzeba kryć nawet na basenie.


To wszystko moim zdaniem wynika też z tego, że nagość bardzo mocno jest seksualizowana, a że seks też nie jest O.K. w tym kraju, to i nagość nie jest O.K. Nie umiemy jakby rozdzielić jednego od drugiego. Nagość może być seksualna, ale niekoniecznie musi. Nagość na basenie, w przebieralni czy pod prysznicem nie jest nagością seksualną, tylko po prostu nagością. Nie jest grzechem. Po prostu jest. Zobaczenie kogoś nagiego chyba nie sprawi, że nagle np. dziecko stanie się zdeprymowane.

Denerwuje mnie seksualizacja nagości szczególnie kobiecej, bo męskiej w zasadzie w ogóle nie ma, a kobieca jeśli jest, to albo seksualna albo związana z macierzyństwem. Jeśli są cycki, to one są albo seksualne albo karmiące. Nie ma normalnych. „Zgoda” jest tylko albo na to, by były, żeby cieszyć oko facetów albo żeby karmić dziecko. Nie ma niczego pomiędzy. 


Nie wydaje Ci się, że mamy jednak od jakiegoś czasu coraz większe „przyzwolenie” na bycie nieidealnymi?

Na pewno. Z jednej strony jest ta cała ciałopozytywność, dawanie przestrzeni różnym sylwetkom. I to jest super. Ale w opozycji do tego mamy te chore filtry na Instagramie, które robią z ciebie osobę, która nie istnieje i te wszystkie appki, które powiększają cycki, dupę, spłaszczają brzuch i ludzie naprawdę z tego korzystają. Więc z jednej strony tak – są spoko ruchy, ale jest też absolutne wyidealizowanie cielesności i dążenie - już nawet nie sportem czy odżywianiem, tylko technologią - do zrobienia sobie idealnego ciała, na które później szczególnie młode dziewczyny patrzą i sobie myślą „co jest ze mną nie tak, że ja tak nie wyglądam?”. I one nie mają świadomości, że to są zdjęcia obrobione w jakiejś appce.


Wydaje mi się, że to idzie w dwie bardzo różne strony i mocno zależy od tego, co Ci w danym momencie podpowie algorytm. Bo wyobraź sobie, że masz te 14 czy 15 lat i jesteś dziewczyną, która dopiero zaczyna stawać się kobietą i teraz ile zależy od tego, co Ci podpowie ten Instagram. Czy będzie Ci podpowiadać Kardashiankopodobne osoby, które wyglądają jak rendery 3d, a nie prawdziwi ludzie czy Ci zacznie podpowiadać jakieś konta, które pokazują osoby takie jak Ty, czyli z przestrzenią na różnorodność. Zależy gdzie się znajdziesz.


Ostatnio czytałam jakiś raport, że 70% nastolatków ma kompleksy, nienawidzi swojego ciała, bo ono w ogóle nie przedstawia tego, co one widzą na Instagramie. Wydaje mi się, że takie ciało pozytywne ruchy i konta docierają jednak do dorosłych kobiet, które szukają tej drogi do samoakceptacji, natomiast jeśli jesteś nastolatką, to Instagram czy cokolwiek wystawia Cię na to, co jest najbardziej popularne, czyli na te wyidealizowane, nieistniejące z reguły ciała. Bo to nawet nie są modelki, które geny tak stworzyły, tylko jakieś filtry lub apki. 


Dlaczego zdecydowałaś się wziąć udział w tym projekcie?

Znam swoje ciało widziane moimi oczami, więc ciekawi i interesuje mnie to, jak wygląda widziane przez kogoś innego. Może też na pamiątkę, bo w sumie już młodsza nie będę. I z ciekawości, by zobaczyć jak się będę czuć w, jakby nie patrzeć, bardzo intymnej sytuacji. 

Generalnie chciałabym, żeby ludzie się czuli ze sobą dobrze, i jeśli przeczytanie jakiejś historii osoby, która jest O.K. ze swoją własną nagością sprawi, że spojrzą na siebie życzliwiej, to będę zadowolona. 



I jak było?

Było super! Czułam się swobodnie i naturalnie. Na pewno nie był to zwyczajny poranek, ale atmosfera była świetna i ani przez chwile nie czułam się źle w tej sytuacji.